piątek, 30 stycznia 2015

Inspiracje w piątek

Wybitny tytuł posta haha, wybaczcie, ale mój mózg został wyprany, 4 egzaminy rozłożone na trzy dni, ale już jestem w domu i odpoczywam, szkoda tylko, że to jeszcze nie koniec, choć jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, za tydzień będę mogła wrócić do czytania książek pełną parą. Mam sporo ciekawych tytułów, a poza tym wypadałoby w końcu zacząć spełniać postanowienia noworoczne, bo wstyd polegnąć.
W ten piękny piątkowy poranek (godz. 11.55 jak do Was piszę) przedstawiam Wam kilka inspiracji, które warto zobaczyć i zapamiętać. :D


Na początek coś dla tych, którzy lubią eksperymentować w kuchni. Prosty sposób, a jaki efektywny. Tutaj znajdziecie przepis - klik. Nie drogo, szybko i oryginalnie. Goście i domownicy będą zachwyceni, tym bardziej, że nie wygląda to banalnie. :D





Coś, co koniecznie muszę mieć w swojej szafie. Ta bluzeczka <czy jakkolwiek się to nazywa> jest po prostu genialna.









Właśnie dowiedziałam się, że zdałam dwa najgorsze egzaminy. Jesteście świadkami mojej ogromnej radości. Dziękujcie Bogu, że nie widzieliście jak skakałam z radości haha, albo nie mieszkacie piętro pode mną. :D












Chociaż zazwyczaj nie wierzę w te wszystkie badania amerykańskich naukowców rodem z wiedzy bezużytecznej, to z tym jestem w stanie się zgodzić. Po prostu jesteśmy dobrą partią, więc czytajmy jeszcze więcej! :D








Handmade, czyli to co uwielbiam. Tym razem coś prostego i nie wymagającego od nas kosmicznej ilości czasu. Zachwycam się tym od momentu, kiedy zobaczyłam to zdjęcie po raz pierwszy, czyli już jakieś dwa tygodnie. Szkoda, że mamy zimę, ale zawsze różyczki można kupić w kwiaciarni. Jeszcze nie robiłam, bo nie mam takiego flakonu, ale jak tylko sobie go sprawię, to Wam się pochwalę na swojej stronce na fb, więc śledźcie uważnie.
Różyczki w takim stanie ponoć mogę wytrzymać nawet tydzień, więc myślę, że warto chwilę pobawić się dla takiego efektu. 




Zawsze, gdy widzę takie zdjęcia to dopada mnie melancholia. Łatwo się wzruszam, więc łzy w oczach to oczywistość. Kiedyś oglądałam taki film, tematyka wojenna, jednak miłość na pierwszym panie, taka słodko-gorzka, nieszczęśliwa na koniec. Chętnie bym do niego wróciła, bo był piękny, może ktoś kojarzy tytuły, to sobie sprawdzę, bo za nic w świecie nie mogę go znaleźć. :(



Teraz coś, co koniecznie musicie zobaczyć, jeśli tego nie widzieliście. Pierwszy raz oglądałam, to na oazie, później w szkole, wielokrotnie spotkałam się z tym filmikiem na różnych stronach. Jest niesamowity, wzruszający, piękny, a to co zrobił ten człowiek, to niewyobrażalnie trudny czyn. Decyzja, którą podjął jest przerażająca, ale piękna zarazem. Czy byłbyś/byłabyś zdolna do takiego poświęcenia?

                                                               --------------------------------
Dla tych, którzy przegapili ostatni post, zapraszam do przeczytania mojego króciutkiego opowiadania. Ograniczenie długościowe to wymóg konkursu, bo tak jakoś przez przypadek zauważyłam, że każdy o tym pisze, więc postanowiłam uprzedzić :D


źródło zdjęć:
weheartit.com
zszywka.pl

sobota, 24 stycznia 2015

"Cel czyni ofiarę"-opowiadanie-odsłaniam swoją duszę

 -Chcę się zabić- usłyszałem z celi obok.
-Nie zrobisz tego, za dwa lata wyjdziesz. Zapomnisz. Pozwól, że coś ci opowiem:


Minęły trzy lata, długie dni, miesiące, godziny, wyjęte z mojego życia jak kartki wyrwane z notatnika, wrzucone w ogień, by spłonęły, bo były już niepotrzebne. Nienawidziłem swojego życia, tego co zrobiłem. Była piękna, długie, jasne włosy. Pamiętam, że na początku naszej znajomości, kiedy na nią patrzyłem, peszyła się i odwracała wzrok. Zawsze się wtedy uśmiechałem, była taka niewinna.
Kiedy pierwszy raz przestąpiłem progi więzienia, nic nie czułem. Nie bałem się, nawet nie myślałem, pustka, szedłem przed siebie, znajdując się w letargu. Nie żałowałem swojego czynu. To zrozumiałem zupełnie później. Kim byłem? Kim ja w ogóle byłem?”- W oczach stanęły mi łzy.
„To zaczęło się kilka tygodni wcześniej, albo właściwie trwało już od miesięcy, a może lat. Kolejny piorun rozdarł ciemne morze nieba. Burza odchodziła, mój seans się kończył. Nie przeszkadzało mi mokre ubranie, liczyła się chwila. To był mój czas, a przyszłość będzie jej. Ona była czarująca, mimo swojego wieku, dojrzała. Jeszcze się nie kochaliśmy. Teraz wiedziałem, że zasłużyłem, muszę jej tylko powiedzieć, będzie szczęśliwa. Zatarłem ręce z zadowolenia.
Kilka godzin później znalazłem się pod jej domem, musiała usłyszeć silnik samochodu, bo wybiegła na ganek. Uśmiechnięta, w żółtej sukience, wyglądała jak mała dziewczynka, ale jej twarz, wydawała się taka dorosła.
-Wsiadaj, pokażę Ci coś. - rzuciłem, udając obojętność.
-Już nie mogę się doczekać- powiedziała wsiadając do samochodu, a później zostawiła krótki pocałunek na moich ustach. Gdy dotarliśmy na miejsce, poprowadziłem ją w kierunku urwiska. Chciałem jej wszystko wytłumaczyć.
- Pamiętasz jak opowiadałaś o dziewczynie, której nienawidzisz, mówiłaś, że oddałabyś wszystko, żeby tylko zniknęła?- popatrzyła na mnie podejrzliwie - Twoje marzenie się spełniło, kotku. Teraz wszystko będzie dobrze, już nikt nie będzie stał na twojej drodze.- Stanęliśmy na brzegu przepaści, wskazałem palcem na coś leżącego na kamieniu, tuż przy brzegu. Trudno było dostrzec piękne rysy twarzy tej młodej dziewczyny. Może w innym życiu bym się w niej zakochał, była ładna, zdrowa i miała charakter, to jak się broniła, nie poddała się do samego końca, ale teraz była ona, a tamta leżała martwa na dnie przepaści.
-Larysa?!- wrzasnęła. Wyglądała jakby nagle oszalała. Zaczęła się cofać, niebezpiecznie blisko krawędzi.
- Stój- krzyknąłem- to dla ciebie, powinnaś się cieszyć, czemu nie jesteś mi wdzięczna?!”

-Dziewczyna w żółtej sukience leżała blisko tamtej, wyglądała jak lalka, a wiesz czego wtedy tylko żałowałem, nie jej śmierci, ale tego, że znów jest z tamtą, a przecież miałem ją od niej uwolnić. Biorę leki i to tylko dzięki nim, widzę, że jestem zły. Mi nic już nie pomoże, ale ty nie możesz się zabić.

Dwa lata później w gazecie ukazał się fragment wypowiedzi mężczyzny, skazanego za handel marihuaną: „Ten mężczyzna uratował mi życie. Byłem zdecydowany, ale jego opowieść... Mimo tego, że popełnił niewybaczalny czyn, przyczynił się do śmierci dwóch młodych kobiet, znalazło się w nim ziarenko dobra, które ocaliło mnie przed samym sobą.”

 
źródło

 Kochani dziękuję za przeczytanie, czekam na szczere opinie, nie krępujcie się, doskonale wiem, co to konstruktywna krytyka. Jeśli Wam się spodoba, utworzę taki cykl i raz na jakiś czas, odsłonię przed Wami trochę mojej chorej wyobraźni.
A teraz biegnę się uczyć, 4 egzaminy w następnym tygodniu, trzymajcie kciuki. Zaległości nadrobię, obiecuję. :D

PS. Opowiadanie brało udział w konkursie, publikowane w trochę innej wersji, <ta jest ulepszona> i pod innym tytułem. :D

wtorek, 13 stycznia 2015

Postanawiam się poprawić i więcej...

Kiedyś myślałam, że postanowienia noworoczne to totalnie głupia sprawa, bo przecież i tak ich nigdy nie dotrzymujemy, początkowo się staramy, a po jednym niepowodzeniu rzucamy wszystko, bo przecież już za późno i tak nie przeczytam 52 książek do końca roku lub już raz się spóźniłam, więc tak czy siak, nie skreślę tego ze swojej kilometrowej listy postanowień. I zazwyczaj się nie udaje, skłonność do przesady to nasza ludzka przywara, oby tylko objawiała się w postanowieniach, a nie modzie itp., styl na choinkę już dawno minął. Czy warto robić sobie takie listy? Wymyślać postanowienia i wieszać je za obrazem, żeby mama nie była przerażona, gdy dowie się jakie ziółko wyhodowała. Już kiedyś o tym pisałam(klik). Oczywiście, że warto, ale nie należy się zbyt mocno ograniczać. Pozostawmy sobie pole do manewru, a w razie awarii będzie nam łatwiej i po pierwszym niepowodzeniu, nie odejdziemy z podkulonym ogonem, ale jak Superman z podniesioną pięścią ruszymy naprzód.
Choć wtedy jeszcze nie zdecydowałam się na żadną listę, to doszłam do wniosku, że może warto coś takiego stworzyć. Spróbowanie nie boli, bo przecież nawet, gdy się nie uda, gdy biorąc udział w wyzwaniu "tydzień bez narzekania" już pod koniec dnia zaczniesz wylewać ze swoich ust brzydkie określenie tego, jakie te Twoje studia są do d*py, że tak bardzo nienawidzisz mikroekonomii, że wolałabyś już wysprzątać sąsiadce mieszkanie niż siedzieć nad książkami. I wtedy się poddajesz, wchodzisz na fb i zmieniasz swój status na "nie wezmę udziału", albo lepiej Twoja przyjaciółka obdarowuje Cię bardzo pokrzepiającym komentarzem, że już po 3 godzinach od rozpoczęcia wyzwania, poniosłeś hańbiącą porażkę, tak żeby cały świat był świadkiem, ale od czego ma się przyjaciół.

źródło

Dlaczego warto tworzyć takie listy:
  • 1 krok bliżej, teraz stoisz w miejscu, Twoje nogi powoli wrastają w ziemię, czas ucieka, jeśli teraz nie ruszasz, kiedyś może być za późno, przekładanie czegokolwiek na później nie skutkuje niczym dobrym, a może być tylko narzędziem do pogrzebania Twoich marzeń
  • motywacja, nic tak nie zachęca, a wręcz grozi zza obrazu wstydem i hańbą, może tylko dla Ciebie, bo nie każdy jest tak odważny, żeby publikować swoje listy na blogu, ale czy gdy wybije godzina 14 tego pięknego sierpniowego dnia i podczas odkurzania pajęczyn, nagle natkniesz się na kartkę z masą punktów, bez ani jednego przekreślenia, nie zrobi Wam się głupio i czy na siłę nie zaczniecie próbować , bo przecież coś sobie postanowiliście..
  • wykorzystanie czasu na maksa, macie czasem takie wrażenie, że tracicie swoje najpiękniejsze dni na głupoty, z których nic Wam nie przyjdzie? Przykładowo taki Facebook, przeglądanie bezsensownych stronek, oglądanie seriali(ostrzegam, z tym się nie rozstanę, to wyzwanie ponad moje siły), potworne pożeracze czasu, szkoda, że my nie dostrzegamy ich przerażającego oblicza, tylko lgniemy w ich łapy jak bezmyślne ofiary. Zróbmy coś z tym, nie zachęcam nikogo do usunięcia konta, czy drastycznym porzuceniu tych jakże bezproduktywnych przyjemności, ale zróbmy odstępstwa od normy, wyprawa w góry, podróż autostopem, weekend nad jeziorem bez telefonu. To nie dużo, raz na jakiś czas trochę wysiłku, to postanowienie nie wymaga od nas niemożliwego, może nie jest najprostsze, ale obiecuję Wam jedno, przyczyni się do Waszych wspomnień bardziej, niż mogłoby to zrobić tygodniowe siedzenie non stop przed telewizorem, chyba że akurat natkniecie się na niespodziewany, ostatni odcinek "Mody na sukces", no cóż wtedy będziecie mieli o czym opowiadać...
  • w drodze do ideału, nie każde postanowienie ma to do siebie, że wyjdzie nam na dobre, ludzie mają takie pomysły, że czasem się zaczynam zastanawiać "kurde czemu ja się z nimi nie przyjaźnię" haha, ale jeśli dobrze wybierzemy, to choć trochę możemy o siebie zadbać, coś w sobie zmienić, odkryć nowy talent, pasję, rozwinąć się. Gra walka stawki.

Postanowienia mają ten plus, że to właśnie od nas i tylko od nas zależy, czy będą nas ograniczać, czy pozwolą nam korzystać z życia bez żadnych skrupułów, to my wybieramy na co mamy ochotę i choć trzeba się nad tym zastanowić, bo to podobna sytuacja jak z wyborem batonika w automacie, nigdy do końca nie wiemy na co mamy ochotę i czy nie będziemy żałować, tej jakże ważącej się na naszym życiu, decyzji, ale gdy już wybierzemy, sporządzimy listę, a potem z dumą spojrzymy na nią z odległości dwóch metrów, będziemy pełni motywacji i determinacji do działania. Chyba warto spróbować, bo w końcu nic nie tracimy, to tylko chwila, a może przyczynić się do wielkich rzeczy, albo wspaniałych wspomnień.

źródło
A oto moje postanowienia, które są na tyle cenzurowane, że mogę je przedstawić na blogu. Gdy mój laptop dojdzie do siebie, bo ostatnio się zbuntował i nie chce współpracować, utworzę nową podstronkę, na której je umieszczę i pomalutku będę skreślać. Życzcie mi powodzenia, abym w styczniu za rok, mogła z dumą powiedzieć, że wszystko, albo prawie wszystko zostało skreślone, a ja Wam życzę dużo szczęścia, siły i ochoty na realizację Waszych postanowień!

KSIĄŻKOWO - SERIALOWE
  1. Przeczytam wszystkie książki jednego wybranego autora - Nicholas Sparks - 3,5/18
  2. Wszystkie zaległe pozycje z 2014r. - 1/24
  3. Przeczytam minimum 52 książki w 2015r. - 1/52
  4. Dokończę przynajmniej dwie zaległe serie:
     - Harry Potter - 5/7
    - Władca pierścieni - 1/3
  5. Przeczytam przynajmniej jedną lekturę z czasów szkolnych - "Mistrz i Małgorzata"
  6. Przeczytam przynajmniej jedną książkę w oryginale -
  7. Obejrzeć cały serial, którego produkcja skończyła się już jakiś czas temu w oryginale - Friends - 3/10 (sezon)
  8. Obejrzeć przynajmniej jeden owy serial i go zrecenzować - Red Band Society
  9. Wybiorę się na ekranizację jakiejś książki, którą już przeczytałam lub przeczytam - 
  10. Biorę udział w wyzwaniu "Przeczytam CAŁĄ Biblię" - akcja trwa więcej niż rok, ale zachęcam do udziału - klik
  11. Przeczytam i obejrzę coś, co mi polecicie (czekam na propozycje, później będzie ankietka i dodam tutaj propozycje z największą ilością głosów)
 INNE

  1. Zrobię sobie tatuaż.
  2. Skok na bungee
  3. Przejadę Polskę autostopem (lub lżejsza wersja, pojadę nim gdziekolwiek dalej)
  4. Wybiorę się ze znajomymi pod namiot.
  5. Podbiję przynajmniej jeden szczyt, którego nie miałam okazji jeszcze zobaczyć. (obiecuję zdjęcia <3)
  6. Ćwiczyć przynajmniej 3 razy w tygodniu.
  7. Kupić sobie stepper i go używać oczywiście. :D
  8. Zmienić kolor włosów.
  9. Sprawić, żeby mój blog był bardziej lifestyl'owy (książki oczywiście pozostaną jego jednym z głównych tematów)


  10. źródło
    Jak mogliście zauważyć listy nie są jeszcze skończone, myślę że jeszcze coś wymyślę. Niektóre pomysły są może niezbyt mądre i trochę im daleko do tworzenia idealnego "ja", ale to takie moje marzenia od zawsze, może te listy, zmotywują mnie i pomogą mi je spełnić. Co do 10. punktu w postanowieniach książkowo-serialowo-filmowych, czekam na Wasze propozycje.
    Dziękuję, że jesteście i zachęcam do tworzenia takich list, bo to naprawdę fajna sprawa. Mam najlepszych czytelników na świecie! :D

środa, 7 stycznia 2015

P.S. Kocham Cię - Cecelia Ahern

      
         


               
               Gatunek: obyczajowa, dramat
               I wydanie: 2004
               Ilość stron: 456
               Wydawnictwo: Zwierciadło
               Ekranizacja: tak 




 "Mieli bardzo prosty plan: być razem do końca życia."

Kiedy przychodzi śmierć, stajemy się odważniejsi. Dzielnie stawiamy czoło każdej kolejnej chwili, która zbliża nas świadomie w jednym kierunku, w stronę przepaści, w której zatracimy się na zawsze. To tylko pozory, bo zwykle ludzie pogrążeni są w strachu, nie myślą o tym, co będzie potem, czy może znajdziemy się w piekle i już na zawsze zostaniemy skazani na pracę przy ładowaniu węgla na rozżarzone wózki w ogromnej i dusznej kopalni, bez dostępu do wody(takie moje dziecięce, przerażające przemyślenia) lub wrócimy z powrotem, tylko tym razem jako zupełnie inna osoba, nieświadoma swojego poprzedniego istnienia. Te myśli przyprawiają o siarczyste dreszcze. Jednak my staramy się dalej, z myślą o bliskich, jesteśmy dzielni, "żeby tylko się nie martwili", już i tak wyrządzamy im wystarczającą krzywdę, umierając. Często jest tak, że osoba śmiertelnie chora jest tego świadoma, oni też nas tracą, oni też cierpią. W obliczu rychłej śmierci, przestajemy być ślepymi egoistami, zwracamy uwagę na to, że przecież to właśnie mój syn, odczuje największą stratę, jej córka będzie płakać po nocach, jego żona będzie przytulać się do szlafroka męża, próbując zapamiętać jego zapach, to oni zostaną tutaj całkiem sami, pośród miliona nieczułych na ich los ludzi. Czy sobie poradzą? Jak to zrobię? Jak im pomóc? To pytania, które dręczą umierającego, to pytania, które dręczyły Gerriego.

"Holly łyknęła herbaty. Ten magiczny napój rzeczywiście czyni cuda. Stanowi lek na wszystkie życiowe kłopoty. Na dotkliwą plotkę - filiżanka herbaty, na zwolnienie z pracy - filiżanka herbaty, na wiadomość, że mąż ma guz mózgu - filiżanka herbaty..."

Poznajemy Holly, młodą kobietę, do niedawna szczęśliwą mężatkę, która kłóciła się z Gerrym o błahostki, spędzała z nim piękne chwile swojego życia, wypłakiwała mu się w koszulkę, po ciężkim dniu w pracy. Teraz każde wspomnienie, nawet takie, które rozkładało ją na łopatki ze śmiechu, jest biczem, który z każdym uderzeniem rozrywa jej serce już i tak niemożliwe do zszycia. Łzy szczęścia zamieniły się w strumienie bólu.
Holly od kilku miesięcy jest wdową, zostali przy niej tyko najbliżsi, a ona nie widzi sensu w dalszym życiu. Zmieni się to wraz z pewnym listem, który pomoże kobiecie, spróbować żyć na nowo. Ta tajemnicza koperta, zatytułowana jednym słowem "Lista", będzie zawierać dziesięć krótkich wiadomości dla Holly, od jej męża, to one dadzą jej nadzieję, wiarę w to, że może być znów szczęśliwa.

źródło

Piękna historia, która wzrusza, daje nadzieję nie tylko Holly, ale i nam, czytelnikom. Sprawia, że łagodniejszymi oczami patrzymy na życie, że uśmiech nie schodzi nam z twarzy. Wzrusza, targa emocjami, ale delikatnie jak muzyk grający na harfie. Mamy ochotę cicho wyszeptać; "ta książka jest cudowna".
Kiedy obejrzałam film, stwierdziłam, że nic nie sprawi, żebym kiedykolwiek zabrała się za czytanie tej historii, było to dosyć dawno, więc nie powiem Wam, co dokładnie sprawiło, że miałam ochotę zwiewać na sam widok tego tytułu. Moje dwie znajome nie dały rady nawet dobrnąć do końca ekranizacji, ja się pytam, jak można zrobić coś tak strasznego książce, bo ona jest zupełnie inna, wciągająca, piękna, emocjonująca, mądra i wartościowa. Ahern pisze prosto, bez zbędnych ceregieli, ale to jest dobre, to się świetnie czyta.

  "Walka o pokój jest jak pieprzenie w imię dziewictwa."

Holly to osoba, którą trudno określić, na początku nie miałam pojęcia jakimi cechami charakteru ją opisać. Dopiero z czasem dowiadujemy się jaka ona jest, a właściwie jaka była i jak się zmieniła. Życie uczy nas cały czas, powoli zmienia, ale czasem robi nam niespodzianki, rozpędzeni wchodzimy na kałużę pokrytą lodem, upadek sprawia, że w sposób drastyczny czegoś się uczymy i już wszyscy wiemy, dlaczego nie lubimy być zaskakiwani. Dla Holly taką kałużą była choroba męża, upadkiem, jego śmierć. Zmieniła się niemal całkowicie, prawie tego nie zauważając, inaczej zaczęła patrzeć na świat, dostrzegła coś, czego nie widziała przedtem i to było piękne. Odkrywamy to razem z bohaterką, narracja jest tak wspaniale prowadzona, że idealnie wczuwamy się w postać Holly, jesteśmy nią i razem dochodzimy do tych wartościowych rzeczy.

"Fruń do księżyca, a jeśli ci się nie uda, i tak znajdziesz się pośród gwiazd"
 
P.S. Kocham cię to książka, która bawi, wzrusza, zaskakuje, a gdy już skończysz, nie uwierzysz, że tak szybko to minęło, że to już koniec i usiądziesz, trzymając ją w ręce, próbując przedłużyć tą ostatnią chwilę. "Wow" tego się nie spodziewałam, tak bym to podsumowała, bo na prawdę, kto widział film, niech nie skreśla książki, komu ekranizacja się podobała, tym bardziej powinien ją przeczytać.
Ciężkie chwile w naszym życiu nie wyznaczają jego końca, są tylko nowym, trudnym do zdobycia doświadczeniem, które tworzy naszą tarczę ochronną, abyśmy byli silniejsi, twardsi. Polecam, bo kiedy zaczynam filozofować, to znaczy, że możecie w tej książce odkryć coś bardzo w porządku. Ja odnalazłam trochę siebie, mam nadzieję, że Wy też spróbujecie.

Moja ocena:
7,5/10
 Wyzwania:
1. Przeczytam tyle, ile mam wzrostu
+2,8cm = 3/161
2. Najpierw książka, potem film


P.S. Kochani!
Dziękuję za polecenie tej książki jako pierwszej ze stosiku, taka lektura na święta to rzecz idealna :D

piątek, 2 stycznia 2015

Refleksyjne podsumowanie roku + dlaczego nie powinniśmy żałować świąt :D

31 grudnia to podobno magiczny dzień, fajerwerki, noc, szampan i ta godzina 00:00. Ludzie sprawili, że to niesamowita chwila. Jednak czasem wydaje się, że to wszystko jest przekolorowane, że tak naprawdę to tylko kolejny dzień, taki sam jak wszystkie poprzednie i następne, i może tak jest i nie ma co robić wokół niego tyle szumu, ale jak wyglądałoby nasze życie bez takich chwil? Bez dni, na które czekamy z utęsknieniem, które z podnieceniem zaczynamy już planować kilka miesięcy wcześniej, robimy przygotowania i zacieramy rączki na myśl, co będzie 31 grudnia. Później ten dzień mija i znowu wydaje się, że nie było na co tyle czekać, podobnie jak święta 3 dni, a tyle przygotowań. Minęły jak biczem strzelił, pusty portfel, a ty nie mieścisz się w spodnie, które jeszcze kilka dni temu, wisiały ci na chudym tyłku. Świąteczne grzeszki prześladują cię do dzisiaj, a świąteczna atmosfera prysła ci z przed nosa jak wygrana na loterii i jeśli czegokolwiek żałujesz to powiem tyle, jesteś niemądry/niemądra(bez urazy, nikogo nie chcę obrazić). Posłuchaj mnie, weź szklankę, napełnij ją zimną wodą, weź głęboki oddech i wylej ją na głowę, może nagły szok sprawi, że wszystko poukłada ci się nareszcie dobrze, bo nie ma czego żałować! Tworzymy wspomnienia, a wiecie jakie są najlepsze, te najgorsze z najgorszych, paradoks sytuacji, ale z czego śmiejemy się najgłośniej...
-Obiecuję nie zjem już do końca roku ani jednego kawałka sernika!
15 min. później, cicho skradając się na paluszkach, wykradasz kawałek ciasta, oczywiście zostajesz przyłapana na gorącym uczynku i do dnia dzisiejszego wypominany jest ci ten incydent; "wiesz dlaczego nie możesz zapiąć tych spodni? To wszystko przez ten kawałek, którego miałaś nie jeść". Co tam, że zjadłaś kilogramy innych rzeczy, to właśnie ta jedna z głupich sytuacji, które wredny mózg ludzki, wybiera sobie na wspomnienia.

WOW😱
źródło
Dzisiaj wieczorem, kiedy rozłożę matę do ćwiczeń, puszczę jeden z filmików Mel B i zacznę ćwiczyć, pożałuję, a kiedy nie wcisnę się za tydzień w tą ekstra, obcisłą sukienkę, będę wściekła, a już dobije mnie świadomość, że mój portfel okaże się tak płaski jak powinien być mój brzuch, gdyby nie ten sernik i to tylko dlatego, że zamiast po jednym prezencie, postanowiłam zaszaleć i obdarować bliskich jeszcze jedną rzeczą. I wtedy znowu na twarzy pojawi się uśmiech, bo czy jest czego żałować, nie, nie powinno się martwić tym, co choć na chwilę sprawiło ci radość, uśmiech bliskich to najlepsza nagroda. Czasem można odpuścić, kiedy jest wyjątkowa okazja i sprawić przyjemność także sobie. Ten mały kawałek ciasta, nie zabije, troszeczkę zwiększy liczbę na wadze, ale mamy cały rok na pozbycie się tych kilku zbędnych kilogramów, a przynajmniej do wakacji, więc nie żałujmy, bo kiedy widzę na jakichś portalach ludzi, wypowiadających się negatywnie na temat świętowania i wylewanie żali, "po co to wszystko? to jest przecież bezsensowne!", to aż mnie skurcze łapią i brzydkie słowo już umyka przez zaciśnięte zęby. Korzystajmy z  życia kochani! Bawmy się, znajmy ograniczenia, ale nie żyjmy w kajdanach.

Nowy rok i nowe postanowienia. Może dzisiejszy dzień jest taki jak tydzień temu, tylko w zeszycie zamiast "2014r.", napiszesz "2015r." i będziesz żyć tak jak wcześniej, albo chociaż przez te pierwsze tygodnie, próbując się ściśle stosować do listy postanowień, którą powiesiłeś/aś pod obrazem nad łóżkiem, żeby czasem nikt ich nie znalazł, bo przecież uchodzisz za poważną osobę. Jednak później znów będzie jak zwykle, praca na zaliczenie oddana na ostatnią chwilę, kolejny raz spóźniasz się do pracy/szkoły i znowu wydajesz wszystkie pieniądze na książkę, którą przecież mógłbyś/mogłabyś wypożyczyć z biblioteki, no tak a wakacje na Chorwacji same się nie zapłacą. Ja mówię tylko tyle, takie tradycje są fajne, to coś co sprawi, że i ty poczujesz, że coś się zmienia, postarasz się coś zmienić i może warto spróbować, a nóż się uda, niekoniecznie ścisła lista, ale i Ty spróbuj jakoś odróżnić ten początek roku od innych dni. Spróbuj coś zmienić i nie żałuj niczego, co sprawiło ci radość. Żyjmy chwilą, nie zapominając o tym, co ważne!

 

PODSUMOWANIE

Ilość przeczytanych książek: 42
Ilość książek w stosików: 34
Przeczytane ze stosików: 10

Najlepsze książki(kolejnośc przypadkowa):

Najgorsza książka:

Ilość obejrzanych filmów: 31

Untitled | via TumblrNajlepsze filmy
Zielona mila
The first time

The Originals
American Horror Story
Friends
Supernatural
House of cards
Gra o tron
Sherlock
Pretty Little Liars

Wyzwania:
  • Gatunkowy miesięcznik - 1 miejsce (taka dumna :D)
  • Najpierw książka, potem film
  • Czytam Kinga - 3 książki
  • Czytam opasłe tomiska
  • Przeczytam tyle, ile mam wzrostu - 118,2/160 (poległam, dramatyczna porażka :( czyli jedno z postanowień noworocznych jasne)

W tym roku miałam dużo na głowie, ale i tak jestem zadowolona z wyników, matura, pierwszy rok studiów, praca, nie miałam zbyt wiele czasu i może nie jest imponująco, ale jak dla mnie, wystarczająco. Tym razem poprzeczkę stawiam wyżej, muszę pobić wyniki, które umieściłam w tym podsumowaniu. Trzymajcie kciuki. Życzę powodzenia Wam i sobie, damy radę! Chodźmy podbić rok 2015! Twórzmy nowe wspomnienia, nie żałujmy tego, co było w 2014! Nawet, jeśli przespałeś/aś sylwestra, a chodzą plotki, że są tacy ludzie :O, to głowa do góry, w tym roku, odbijemy sobie to za dwa razy!
Może jestem dzisiaj wyjątkowo nierealną optymistką, ale wierzę, że z nowym rokiem, możemy więcej! W końcu jesteśmy trochę starsi, trochę mądrzejsi, bogatsi o nowe doświadczenia. Boję się jak nie wiem, bo wiem, że trzeba będzie podjąć kilka ważnych decyzji, pokonać lęki, podjąć wyzwania i się nie poddać. Nie będzie łatwo, może ciężej, może lżej, ale po raz kolejny otwieramy nowy rozdział, każdego dnia dzieje się to samo, ale od wczoraj tytułujemy go troszkę inaczej "2015".
Pierwszy stycznia nie wniesie ze sobą nic magicznego, co odmieni nasze życie jednym zaklęciem, niczym magiczna różdżka, ale może warto razem z tą datą spróbować samodzielnie się o to postarać...
:).Sprawmy, żebyśmy za rok mogli pochwalić się wspomnieniami z 2015 roku, z dumą i wdziękiem! ;-)


I tym zabawnym akcentem(-->), kończę na dzisiaj, życząc Wam powodzenia!
Mam nadzieję, że jakoś dotrwaliście do końca :D
Do zobaczenia wkrótce :D