środa, 20 maja 2015

Love, Rosie - Cecelia Ahern




              

                Gatunek: obyczajowa
                I wydanie: 2004 jako Na końcu tęczy
                Ilość stron: 512
                Wydawnictwo: Akurat
                Ekranizacja: tak jako Love, Rosie




Często powtarzamy, jestem już na to za stara, gdzie ja, przecież tu są same dzieci, no co Ty, już za późno i wyobraźcie sobie, że każde z tych zdań to tylko wierutne kłamstwo. Tak właśnie tłumaczymy swoją niechęć, lęk przed ryzykiem, pośmiewiskiem, nieśmiałość, strach przed zaczynaniem na nowo. Każdy początek jest trudny, czytałam ostatnio pewien cytat, który porównywał nowe początki  do cofnięcie się z pozycji mistrza do ucznia, jakże trafne spostrzeżenie. Taki restart to dla nas zagrożenie, niesie ze sobą ryzyko, bo w końcu możemy sobie nie poradzić, na szali stawiamy wszystko co mamy, z drugiej strony jest jedna wielka niewiadoma. Podobno ryzykują tylko głupcy, ale kiedy jest dużo do wygrania, to chyba warto czasem stracić rozsądek.

Prawdziwa przyjaźń przetrwa wszystko. Prawdziwa miłość pokona największe przeszkody. Tylko skąd wiedzieć, czy uczucie, które nas łączy to właśnie to, o czym przez wieki pisali poeci. To podobno się czuje, tak powie babcia, której doświadczenie jest nie do podważenia. Jednak zawsze pozostaje ta niepewność, bo każda sytuacja jest inna, każdy człowiek to zupełnie różna osoba, a najgorsze w tym wszystkim jest to, że nie istnieją magiczne motylki w brzuchu, miłość od pierwszego wejrzenia i niewytłumaczalny dotyk, po którym wiesz, że to jest ta osoba. Filmy sprawiły, że szukamy czegoś, co nie istnieje. Miłość buduje się przez lata, tą trwałą, prawdziwą. Nie twierdzę, że nie można się zakochać w kimś po bardzo krótkim czasie, ale jest to raczej tylko zauroczenie bez fundamentów, zdarza się, że może być trwałe, ale żeby stworzyć coś prawdziwego, potrzeba czasu, wspólnych doświadczeń i przeżyć, bo to one łączą ludzi.

źródło
Rosie i Alex byli najlepszymi przyjaciółmi od pieluchy. Przeżywali wzloty i upadki. Każdy też miał chyba taki okres w życiu, kiedy w szkole, chłopcy bali się złapać za rękę dziewczynę, oczywiście z wzajemnością, już wtedy przyjaźń bohaterów została wystawiona na próbę. Po latach wkraczając w szalony okres dorastania, Alex zakochał się po raz pierwszy, przyjaźń odeszła na dalszy plan. Mimo tego dalej byli nierozłączni do czasu... Ojciec chłopaka dostał pracę na innym kontynencie, nie dotarł na bal maturalny Rosie i ten jeden dzień, odmienił zupełnie ich życia.
Czy siła przyjaźni Rosie i Alexa przezwycięży tysiące kilometrów? Czy lata rozłąki nie zmienią uczuć, którymi siebie darzą?

"Ludzie przychodzą, ludzie odchodzą. Wiemy o tym, ale za każdym razem, gdy się to zdarza, jesteśmy zaskoczeni. To jedyna rzecz w naszej egzystencji, której możemy być pewni, ale często łamie nam serce."

Książka Love, Rosie może być znana niektórym pod innym tytułem, a mianowicie Na końcu tęczy. Jest to druga powieść Cecelie Ahern, zaraz po P.S. Kocham Cię, którym zadebiutowała na szeroką skalę. Irlandzka pisarka ujęła swoich czytelników prostotą, aczkolwiek ogromną spostrzegawczością i ciepłem swoich powieści. Love, Rosie dzieli te cechy z innymi książkami autorki, ale też daje coś, co ją wyróżnia. Jest to powieść epistolarna, składająca się tylko i wyłącznie z listów, wiadomości z chatów internetowych itp. Nie jestem zwolenniczką tej formy, co też przysłużyło mi się lekkim stanem nerwicowym, tym bardziej, że nie mogłam przerwać czytania. Ta książka uzależnia, uwierzcie na słowo.

źródło
Zaryzykuję i napiszę coś szalonego, choć pewnie stwierdzicie, że po dwóch książkach autorki nie jestem jeszcze uprawniona do wygłaszania takich deklaracji, ale co tam, żyje się raz. Powieści Ahern są balsamem dla duszy czytelnika. Za każdym razem, gdy je czytałam, czułam się lepiej, a tak się złożyło, że ostatni okres był dla mnie bardzo ciężki. Ta książka w pewien sposób mi pomogła. Autorka w bardzo przyjemny sposób potrafi wlać ciepło między słowa, co napawa nas nadzieją i spokojem. Love, Rosie to idealny poprawiacz humor. Wielokrotnie mnie rozbawiła, dzięki humorowi, wyważonej ironii i bohaterkom, a zwłaszcza przyjaciółce Rosie, której wypowiedzi potrafiły wywołać u czytelnika kilkuminutowy, chroniczny śmiech.
Pełna emocji, to mało powiedziane, czytając mamy ochotę wstrząsnąć bohaterami, zamknąć książkę i uderzyć ich porządnie w głowę. Krzyczymy wewnętrznie, że są głupi i nie rozumiemy ich zachowania, chociaż wiemy, że przecież oni nie są świadomi tego wszystkiego, co my, wszechwiedzący czytelnicy. Na pochwałę zasługuje również fakt, ze bohaterowie nie są perfekcyjni, mają multum wad, ale i zalet. Mimo wszystko trudno ich nie polubić.

"Pozostawiłam więc moją cudowną, inteligentną rodzinę, zanurzyłam się w ciepłej kąpieli i zaczęłam rozważać samobójstwo przez utopienie. Potem jednak przypomniałam sobie o resztkach ciasta czekoladowego w lodówce i wynurzyłam się, nabierając powietrza w płuca. Dla niektórych rzeczy warto żyć."

Love, Rosie to książka przede wszystkim o dorastaniu. Ukazuje jak człowiek zmienia się od dziecka, aż do dojrzałej dorosłości. Przewrotność losu w naszym życiu, czasem wydaje się śmieszna, tutaj momentami nawet przesadzona, ale może i nasze życie takie jest. W każdym razie nie wiemy, czy nie mijaliśmy swojego ukochanego/ukochanej siedem razy, zanim wydawało nam się, że pierwszy raz się spotkaliśmy, czy nie usiadłeś/aś na tym samym miejscu w tramwaju, które on chwilę wcześniej opuścił. Może ktoś ogląda nas na ogromnym telewizorze i krzyczy, żebyśmy się tylko obrócili, chwilę poczekali, a my jak te osły pędzimy i nie widzimy tego co istotne.
Powieść Ahern to książka, która będzie idealna na depresyjny dzień, poprawiacz humoru i umilacz czasu w jednym. Pozwoli nam spojrzeć na życie z różnych perspektyw. Da trochę do myślenia i zmotywuje do działania, bo i na tym aspekcie Ahern skupiła się dość szczegółowo. Jeśli tylko potrzebujecie kopa do działania, ta książka, będzie dla Was idealna.

Moja ocena:
6,5/10
Wyzwania:
1. Przeczytam tyle, ile mam wzrostu
+3,8cm = 32,4/161
2. Najpierw książka, potem film

wtorek, 12 maja 2015

W naszym domu - Jodi Picoult






                Gatunek: dramat
                I wydanie: 2010
                Ilość stron: 696
                Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
                Ekranizacja: nie




Są ludzie, których nigdy nie zrozumiemy i nie mówię tu o sąsiadce, która codziennie wstaje o 5 rano, żeby wziąć udział w porannej Mszy Świętej, ani o pani Zofii, która co jakiś czas nosi ciemne okulary, mimo że słońce nie raczyło nas powitać tego dnia. Ukrywa limo, którym kolejny raz obdarował ją jej kochający mąż. Choć mówimy, że nie potrafimy ich zrozumieć, to jednak każdy z nas wymieniłby pewnie po kilka powodów, dlaczego postępują tak a nie inaczej. Są jednak ludzie, którzy różnią się od nas, nie potrafią komunikować się z innymi osobami, unikają dotyku, potrafi ich rozdrażnić szum jarzeniówki, nie wiedzą co to miłość, radość, smutek, kiedy ktoś płacze, odwracają głowę, kiedy grupa się śmieje, dołączają się ochoczo, żeby tylko nie odstawać. Ich postrzegania świata różni się znacznie od neurotypowego, a jest to spowodowane różnymi zaburzeniami.

Jacob Hunt nie jest zwyczajnym chłopcem. Po pierwsze w świetle prawa można by go nazwać młodym mężczyzną, osobą dorosłą, która może odpowiadać za swoje czyny. Po drugie cierpi na zespół Aspergera, łagodną postać autyzmu. Drugie powinno być pierwszym, ale taka kolejność jest celowa, bo oto ten chłopak, zostaje oskarżony o morderstwo. Jako osoba cierpiąca na podane wcześniej zaburzenie rozwoju o podłożu neurologicznym, jest nadwymiar inteligentny, pasjonuje się kryminalistyką, a co jest charakterystyczne dla tego typu ludzi, wie na temat swojego zainteresowania więcej niż niejedna osoba pracująca w zawodzie. Jego hobby to urządzanie scenek morderstw, które rozwiązuje jego matka, Emma, oglądanie kryminalnych seriali i odgadywanie zagadek na czas, często też pojawia się na miejscach przestępstw, pomagając rozwikłać sprawy. Kiedy ginie jego nauczycielka, staje się głównym podejrzanym. Zespół Aspergera stanie się jego bronią, a pasja i zainteresowania ciosem. Czy Jacob jest winny? Po jakim czasie Ty rozwiążesz tą zagadkę?

"W miłości na wojnie i podczas przesłuchania wszystkie chwyty są dozwolone."

Przyznam się szczerze, że pomimo tego, że nałogowo oglądam seriale detektywistyczne i czytam książki z tym motywem, to kryminalistyka nie jest moją mocną stroną i nic w tym dziwnego, własnych kluczy szukam po kilka dni, a co dopiero rozwiązywać jakieś zawikłane zagadki. Także tym razem totalnie się wyłożyłam, do ostatnich stron nie byłam pewna, czy Jacob jest rzeczywiście winny, choć jeden z moich scenariuszy się sprawdził, szkoda tylko, że ostatecznie na nim nie postawiłam, ale w tym momencie należą się brawa dla autorki. Trzymanie w napięciu i niepewności do ostatnich stron, to nie lada wyzwanie, szczególnie, kiedy książka liczy ich prawie 700!

"Kto musi starać się być normalny, zazwyczaj jest nienormalny."

W naszym domu jest swego rodzaju kompendium wiedzy na temat autyzmu, a właściwie jednej z jego postaci, zespołu Aspergera. Informacje podane są w bardzo subtelny sposób, co nigdy nie naprowadzi nas na skojarzenie łączące książkę z podręcznikiem szkolnym. Tak się składa, że osobiście znam małego chłopczyka, który cierpi na autyzm, tym samym ta pozycja, stała się dla mnie obiektem porównawczym, rzeczywistości z fachową wiedzą. Fachową, bo autorka zasięgała informacji prosto z ust osób, zajmujących się tego typu zaburzeniami. Książka sprawiła, że jeszcze bardziej podziwiam rodziców, którzy wychowują dzieci cierpiące na autyzm. Nawet nie zdajecie sobie sprawy jaki trud trzeba w to włożyć, jak boli, kiedy na ulicy Twoje dziecko dostaje ataku, dzięki temu, że wygląda jak normalny chłopiec/dziewczynka, zostanie nazwany niewychowanym bachorem, a Ty, niezdarną, złą matką, która nie potrafi zapanować nad swoim dzieckiem. Emma matka Jacoba, to niezwykle silna kobieta, poświęciła się, odmówiła sobie wszystkich marzeń, swoim życiem uczyniła chłopca chorego na autyzm i jego brata. Los nie był dla niej łaskawy, choroba syna, drugie dziecko, odejście męża, kłopoty finansowe, a na koniec oskarżenie o morderstwo jej najstarszego syna. Życie nie daje kart ulgowych, ani nawet przetargowych. Czasem mamy wrażenie, ze wpadliśmy w czarną dziurę, głęboką i bagienną. Dopóki się z niej nie wydostaniemy to pasmo pechowych zdarzeń nas nie opuści. Szkoda tylko, że niektórzy urodzili się pod pechową gwiazdą, ale dzięki Bogu każda w końcu spadnie i wtedy nawet nie trzeba wypowiadać życzenia.

Każdy z nas w życiu przechodzi przez lepsze i gorsze okresy. Nie można się złamać, dać komuś satysfakcji, poddać się nie tyle przed światem, co przed sobą, a jeśli to już się stanie, to nic, każdy kiedyś się potknął, wylądował na twarzy, zdarł kolana. Ważne, żeby się podnieść, powoli, ale skutecznie, znowu znaleźć sens, zacząć się uśmiechać i to jest sukces, to jest życie.

"Prawdziwa matka nie słucha z pokorą i wstydem, kiedy jakaś starsza pani w kolejce do kasy nieproszona zaczyna ją pouczać, jak należy radzić sobie z dzieckiem, które wpadło w histerię. My, prawdziwe matki bierzemy krzykacza, sadzamy go w koszyku babci od dobrych rad i mówimy: "Świetnie. Może pani poradzi sobie lepiej"."

Jodi Picoult jest jedną z najlepszych pisarek, jaką miałam przyjemność poznać na kartach powieści. Potrafi porwać czytelnika, stworzyć świat wyobraźni, niemal realny, który zawładnie czytelnikiem i nie pozwoli mu oderwać się choćby tylko po kostkę czekolady. Wątek kryminalny, psychologiczny i niebanalna historia. Napisana na bardzo dobrym poziomie, uczy tolerancji i pomaga się otworzyć na inność. Siła, nowe początki i miłość ponad wszystko. Ta książka jest piękna, mądra i bardzo wartościowa. Mimo ciężkiego tematu, nie jest trudna w odbiorze, ani nawet tkliwa. To powieść dla bardziej wymagających czytelników, dla osób, które nie tylko przy książce chcą się odprężyć, ale dowiedzieć się czegoś o życiu. Polecam, na pewno nie pożałujecie.

Moja ocena:
8,5/10
Wyzwania:
1. Przeczytam tyle, ile mam wzrostu
+4,4cm = 28,6/161







A to chłopczyk, o którym wspomniałam w recenzji, może ktoś zechciałby pomóc. Nawet kilka złotych od osoby jest w stanie zdziałać cuda :)

poniedziałek, 4 maja 2015

Pisarski kącik - Jej purpurowe włosy

Jakieś cztery miesiące temu obiecałam Wam, że utworzę cykl, w którym będę publikować swoje małe utwory. Mówię dużo, robię mało, ale w końcu trzeba wziąć się za realizowanie swoich planów. Tak też dzisiaj mam dla Was wiersz, który swego czasu zajął trzecie miejsce w konkursie organizowanym przez Awiolę i został "uwieczniony" w ebooku, którego możecie sobie ściągnąć o tutaj - klik. Szczerze ufam, że Wam również się spodoba. :)

PS. Wkrótce pojawi się nowa zakładka, w której będą bezpośrednie linki do wszystkich opublikowanych już wierszy/opowiadań itp. :D

źródło

Jej purpurowe włosy błyszczały                                                       Każdego wieczora na skórze swej gładkiej
Patrzyła w głębie swej duszy                                                            Rozżarzonym węgielkiem na dowód miłości
Palcem na oknie pisała                                                                      Spisywała słowa ostatniej rozmowy
Słowa, których nikt nie miał zobaczyć.                                            Flirtu, który połączył tych dwoje.

Lecz ciemność tajemnic skarbnica                                                    Każdego dnia słowo
Skrywała miłość najczystszą                                                              Lecz słów już zabrakło.
Ten rodzaj, nic nie wymagający                                                       Jej skóra płonęła
Dający jedynie dobro.                                                                      Miłością najgłębszą.

Dziewczyna wciąż powtarzała                                                         Dziewczyna wzrok swój podniosła
"Będę żyć wiecznie, przysięgam."                                                    Z pod opadających pasm purpurowych.
Kłamała.                                                                                           To był już koniec,
Jej serce było złamane.                                                                     Wiedziała, gdzie idzie.

Gdy miłość odeszła wraz z ziemią,                                                    W cieniu mahonia,
Tą pierwszą, rzucona na trumnę.                                                       Tu kiedyś byli,
Mówili, że to już koniec, zapomni.                                                    Tu się kochali,
Lecz ona kochała, tym mocniej.                                                         I tu się rozstali.

Pisała palcem po szybie                                                                      Życie wciąż pędzi.
Zgrzytała paznokciem, by mocniej,                                                   Ona została.
By ślad został trwały,                                                                          Żyła przeszłością,
By widział, że ona pamięta.                                                                Ten moment wybrała.

Gdziekolwiek on jest,                                                                        Patrzyła na krzyżyk,
Niech wróci, niech powie, że nie zapomniał.                                    Pistolet w dłoni trzymała.
Ich pierwszy flirt, te słowa,                                                                Od lat to planowała.
Wyryte w pamięci jak blizny.                                                            Zamknęła swe oczy.

Ona nie mogła                                                                                   Lecz wtedy ktoś dotknął
każdego wieczora raniła swe życie.                                                   Nagiego ramienia,
Nie chciała zapomnieć,                                                                      Dziewczyny z drżącą ręką.
Pragnęła, by wszystko było jak wcześniej.                                        Odsunął pistolet, powiedział "nie teraz".

"Mój najlepszy flirt"                                                                          Ona spojrzała,
tak pomyślała tamtej nocy,                                                                Słów jej zabrakło.
kiedy leżała patrząc w przestrzeń spokojną.                                       Jej serce odżyło na nowo,
Chwilę później jej życie skończyło się z trzaskiem.                           Czy to możliwe, spytacie...
 
Umarła jej dusza                                                                                Dziewczyna wciąż żyje
Lecz ciało zostało.                                                                              Co wieczór modli się pod drzewem mahonia.
Jej serce pogrzebano pod drzewem mahonia                                     Raz tylko córka spytała o blizny na nogach,
W trumnie, z człowiekiem, którego kochała.                                     Odpowiedziała "mama kochała zbyt mocno".