Autor: John Green
Tytuł oryginału: The Fault In Our Stars
Gatunek: literatura młodzieżowa
Wydawnictwo: Bukowy Las
Ilość stron: 310
Ekranizacja: tak
Opis:
Hazel ma to "szczęście", że na każdym kroku towarzyszy jej najbliższy przyjaciel, Philip, aparat tlenowy, nie może bez niego żyć, a po jego odłączeniu, po prostu przestanie oddychać. 16-letnia dziewczyna choruje na raka płuc, a jej głównym zajęciem jest oczekiwanie na śmierć, jak najbardziej, odcinając się od świata, aby "granat", za który się uważa, nie zranił jeszcze większej ilości osób.
Jej plany krzyżują się, kiedy na spotkaniu grupy wsparcia poznaje Augustusa, przystojnego, młodego mężczyznę, który uporczywie się jej przygląda i to nie ze względu na Philipa!
Hazel i Augustus znaleźli się na jednej drodze, krótszej niż pozostałe, dokładnie wiedzą do czego zmierzają, to znaczy, wie o tym główna bohaterka, a chłopak zwyciężył z chorobą, bo przecież miał na to aż 80% szans.
Recenzja:
Mam zaszczyt zaprosić Państwa na setną, a może i tysięczną recenzję "Gwiazd naszych wina", którą zapewne czytacie. Dzisiaj nie będę trzymać was w niepewności aż do ostatniego słowa, taić przed wami, czy rzeczywiście, książka jest tak dobra jak piszą na innych blogach, powiem od razu, jestem zachwycona. W oczach stoją mi łzy, choć moje gruczoły łzowe, nie wydzieliły ich tyle, co przy niektórych pozycjach, było ich mniej, ale wypłynęły, pozostawiając ciemne ślady od tuszu do rzęs, dzięki Bogu, miałam chusteczkę pod ręką, dobrze, że ta setka recenzji, którą wcześniej przeczytałam.
Czy książka o śmierci, chorobie, która pędzi w jednym kierunku, nie dając nadziei, może być zabawna?, czy kiedy głównym tematem powieści jest rak, możemy, co kilka stron uśmiechać się, czytając ironiczne wypowiedzi bohaterów?, bo sarkazm to ich drugie imię i nie da się inaczej, na prawdę.
"Przekonanie, że się umrze, jest kolejnym skutkiem ubocznym umierania."
Wiedziała, po prostu wiedziałam, kiedy czytałam Wasze recenzje, że muszę mieć ją dla siebie(tzn. książkę), że nie będę w stanie jej zwrócić, albo rozstanę się z nią, z bólem serca, jak było już nie raz i kupiłam, przeczytałam, jeszcze przed premierą filmu, aby nic nie zepsuło mi przyjemności jej poznawania, i to była przyjemność, jedna z tych lepszych, które mogą przytrafić się czytelnikowi. Książka jest urocza, słodka niczym miód, nie, przepraszam, jak czekolada, bo jest to piękna słodycz nastoletniej miłości, estetycznej i akceptowalnej, aż miło się czyta.
"-Czasami ludzie nie rozumieją wagi obietnic,
gdy je składają - wyjaśniłam.
Isaac spojrzał na mnie ze zdumieniem.
- No jasne, oczywiście. Ale i tak należy ich dotrzymywać. Na tym polega
miłość. Miłość to dotrzymywanie obietnic wbrew wszystkiemu."
Czy polecam? Oczywiście, że tak! Jaką ocenę wystawiam? I tu jest problem, długo się zastanawiałam, podobnie jak nad książką, ale to jest tylko oznaka tego, że tą pozycję warto przeczytać, bo lektura, która wymaga od nas myślenia, tkwi w naszych głowach nawet po zakończeniu, jest wartościowa, doskonale o tym wiecie.
Moja ocena:
9/10
Wyzwania:
1. Przeczytam tyle, ile mam wzrostu +2,3cm = 58,2/160
2. Najpierw książka, potem film
Ekranizacja:
Kiedy czytacie książkę, która jest, jednym, prostym słowem, cudowna, a za kilka dni ma być premiera ekranizacji, oglądacie setki zwiastunów na you tubie, czasem w kółko tych samych, spodziewacie się czegoś niesamowitego, czegoś, co wbije was głęboko w fotele, nie wypuści z sali kinowej, nawet za silną potrzebą, a w pewnym momencie po waszym policzku popłynie łza, wtedy wiecie, że przeżywacie coś pięknego, że film jest wartościowy. Jednak, gdy się zawiedziecie, to zostaje gorzki posmak, który obejmie pamięcią "Gwiazd naszych wina", film, na szczęście tylko film.
źródło |
I zaczęło się, a wiecie, co było najlepsze? To, że film był piękny i łza spłynęła po policzku, i nie dało się oderwać wzroku. Cudowny, może nie zastąpi książki, ale jest dobry, a nawet jak na ekranizację, bardzo dobry. Nie pominęli nic ważnego, może kilka rzeczy zmienili, między innymi, pierwsze spotkanie Hazel i Gusa, kiedy to wpadli na siebie, jak w typowych filmach dla nastolatek, ale wybaczam wszystko, nawet tą sprawę z listem.
![]() |
źródło |
A no i uwielbiam Augustusa, tak piszę, gdybym o tym przypadkiem nie wspomniała <3 Aktorzy
genialni, idealnie wpasowali się w rolę dwójki głównych bohaterów, pełna podziwu byłam też dla matki Hazel. Film dobrze zrobiony, muzyka już zawsze będzie mi się kojarzyć z "Gwiazd naszych wina", szczególnie utwór One Republic - What you wanted, albo Boom clap (Charlie XCX) <3
Polecam i jeszcze raz polecam!