Autor: Erika
Leonard James
Tytuł
oryginału: Fifty Shades Darker
Tom: II
Gatunek:
erotyka, romans
I wydanie:
2011
Ilość stron:
632
Ekranizacja:
nie
Cena: 29,50zł
Opis:
Nietypowy
związek, a właściwie to układ pomiędzy dwojgiem młodych ludzi, przyniósł ze
sobą coś nieznanego dla obu stron, coś czego żadne z nich się nie spodziewało.
Anastasia
Steel poddaje się, nie jest w stanie być taką Uległą, jaką chciałby, żeby była,
Christian. Po traumatycznym wydarzeniu, Ana rozstaje się z Greyem. Nie może
jednak pogodzić się ze stratą mężczyzny, a co najdziwniejsze także on nie może
o niej zapomnieć. Ból po stracie jest nie do zniesienia i uświadamia sobie, że
chyba coś do niej czuje, dlatego chce o nią walczyć, m.in. rezygnując z
układu, który wyznaczał jego styl życia przez bardzo długi czas.
Jak
będzie wyglądał związek Any i Christiana? Czy mężczyzna porzuci dawny styl
życia dla swojej… ukochanej? Na wszystkie te pytania znajdziecie odpowiedź w
drugim tomie pt. „Ciemniejsza strona Greya”.
Recenzja:
„Naszym celem
jest sprawianie przyjemności”, zdanie, które towarzyszy nam już od części
pierwszej. Christian Grey jest kluczową postacią w całej trylogii, to on nadaje
sens książce, mimo że nie jest głównym bohaterem. Zdanie zacytowane chwilkę wcześniej
także ma istotne znaczenie, ponieważ nawiązuje ono do upodobań Christiana, a
także do jego „sadystycznego” zachowania względem swoich uległych. Pisarka
sporządziła skomplikowany portret głównego bohatera, którego nie można ocenić
jednoznacznie, ale z każdą kolejną częścią jego charakter się zmienia i jak na
razie, na plus. Na pierwszy rzut oka, idealny w każdym calu, ale niestety „jego
urodę szpecą tylko jego blizny. Które sięgają głębiej niż do skóry.”
W drugim tomie trylogii autorka poświęciła znacznie
więcej uwagi psychice Greya, jego problemom z przeszłości, E. L. James ukazała
jak naprawdę wygląda ciemna strona Christiana, co wywoływało współczucie dla
bohatera książki.
Styl autorki
pozostał w dalszym ciągu taki sam, język nie zmienił się praktycznie w ogóle,
słowo „apodyktyczny” zostało użyte chyba z kilkadziesiąt razy w obu tomach i
zapadło mi głęboko w pamięć podobnie jak wiele innych. Pisarka też dosyć często
powtarzała się, co było drażniące. Jak już pisałam przy recenzji poprzedniej części,
E. L. James używała słów, które gryzły się z całością lub po prostu były
irytujące, np. świerzbiące ręce Christiana, do których tutaj doszły palce
Anastasi. Jak już jestem przy minusach, to od razu napiszę o spersonifikowanej
podświadomości, która stała się tak samo denerwująca jak dobrze znana każdemu,
kto przeczytał pierwszą część, wewnętrzna bogini.
Jak widać
minusów jest sporo, ale co stało się miłym zaskoczeniem, „Ciemniejsza strona
Greya” pod wieloma względami była ciekawsza, a to zapewne za sprawą tego, że
autorka zrezygnowała ze schematu, który obrała w poprzedniej części ,
spotkanie-seks i tak w kółko, co czyniło książkę przewidywalną, a wręcz nudną.
Tutaj także miało miejsce rozwiązanie tajemnic Greya i dodam nawet, że nie
wszystkie były banalne. Jak w pierwszej części denerwowały mnie e-maile
bohaterów, to teraz je polubiłam i raz nawet zdarzyło się, że pomyślałam, „ach
jakie to słodkie”. Jednak zwykle sceny, które miały być romantyczne, były
opisane jakby na sucho, za mało emocji wlanych w kartkę.
Zaskoczyła
mnie jedna scena, oczywiście nie zdradzę wam, która to była, ale nie sadziłam,
ze napotkam się na coś takiego w tej trylogii. Emocje gwarantowane, a nawet
łezka w oku się zakręciła. Było tez wiele fragmentów, które mi się spodobały,
m.in.:
„Nagle miałam
ochotę się rozpłakać. I nie chodzi o kobiece łzy, spływające malowniczo po
policzkach, ale o szloch i wycie do księżyca.”
„Nadal jestem
sobą, Anastasio, we wszystkich pięćdziesięciu odcieniach popieprzenia”.
Anastasia
Steel zdecydowanie nie zostanie moją ulubioną bohaterką literacką. Nie
polubiłam jej i tu nie ma dużo do gadania, ale na jej obronę, cytat ze sceny,
która mi się naprawdę spodobała:
„Wyjście jest
tylko jedno. Nie odrywając wzroku od jego twarzy, klękam przed nim na twardej
podłodze. Wierzchem dłoni ocieram łzy. Teraz jesteśmy sobie równi.”
Nie ukrywam,
że szybko chciałam skończyć „Ciemniejszą stronę Greya”, ale czytało się o wiele
przyjemniej niż część poprzednią. Jestem
pozytywnie zaskoczona.
Moja ocena
4/10
„W życiu nie
ma żadnych gwarancji.”
Kings of Leon- Sex on Fire
Piosenka, której autorka "użyła jako tło" do pewnych wydarzeń, którejś z części trylogii, już nie pamiętam dokładnie, która to była.
Cała trylogia już za mną i choć nie jest to ambitna literatura, to jednak i po takie książki czasami warto sięgać. Tak dla relaksu i odprężenia;).
OdpowiedzUsuńŚwietna recenzja :)
OdpowiedzUsuńczytałaś poradnik pozytywnego myślenia? ^^
OdpowiedzUsuńNie czytałam książki, ale kilka recenzji i średnio mnie zachęciły, może jeszcze kiedyś przekonam się do tej książki :)
Usuń