czwartek, 2 kwietnia 2015

Wilk z Wall Street - Jordan Belfort


    


           Gatunek: dramat biograficzny
       I wydanie: 2007
     Ilość stron: 512
              Wydawnictwo: Świat Książki
       Ekranizacja: tak





"Zachowujcie się tak, jakbyście byli już bogaci, wtedy na pewno dorobicie się fortuny. Niech bije z was niezachwiana pewność siebie, wtedy ludzie bez zastrzeżeń wam zaufają. Zachowujcie się tak, jakbyście mieli niezrównane doświadczenie, bo wtedy pójdą za waszą radą. Zachowujcie się tak, jakbyście mieli na koncie sto wielkich sukcesów, i sukcesy te na pewno przyjdą!"

Bogaci i dysfunkcyjni. Świat, w którym ceny nie grają roli. Alkohol, narkotyki, seks za pieniądze, to tylko część reali w jakich przyszło żyć Jordanowi Belfortowi, osławionemu wilkowi z Wall Street, człowieka, który udowodnił, że kariera od zera do milionera jest jak najbardziej możliwa.
Urodził się w 1962 roku w żydowskiej rodzinie. Już w młodości postanowił sobie, że nie będzie żył jak większość ludzi. Piął się po szczeblach kariery, a dzięki swojej charyzmie i nieprzeciętnej inteligencji został jednym z najbogatszych ludzi na świecie.
Wall Street to jedna z najbardziej znanych ulic, błyskawicznie kojarzona z Giełdą Papierów Wartościowych, największymi przekrętami w historii i pieniądzmi przelewającymi się tak płynie jak woda.
Jordan Belfort w swojej biografii przedstawił nam najciekawszy okres w jego życiu. Historię jak stał się wilkiem z Wall Street, jak zdobył piękną żonę, dwójkę dzieci, karierę i pieniądze. Człowiek dla którego zatopienie jachtu było jak zgubienie portfela, szkoda, ale przecież świat się od tego nie zawali. Trochę formalności i po sprawie.

źródło
Ludzie są jak hieny i Belfort o tym wiedział, odkrył przed nami swoje najciemniejsze postępki. Takie rzeczy się sprzedają. Tragedie, niecne grzeszki, zdrady, imprezy i prochy. To nie jest książka dla wrażliwych osób. Wilk z Wall Street to powieść nieco trywialna, wulgarna i bardzo sarkastyczna. Potrafi odrzucić, oburzyć i zniesmaczyć. Mimo używania najróżniejszych przekleństw, co dziwne mi to tak bardzo nie przeszkadzało, za to "słowotwórstwo" pana Belforta potrafiło mnie zaskoczyć i zdecydowanie nie było to pozytywne zjawisko. Na wszystkie niepokojąco oryginalne przezwiska przymykam oko, ale ten język brokerski, którym ponoć porozumiewali się maklerzy był czasem jakby przesadzony, jeśli rzeczywiście tak to wygląda, to ze skruchą i podkulonym ogonem, zwracam honor.
Sposób narracji jest prosty w odbiorze, czyta się błyskawicznie, co jest ogromnym plusem, bo liczba 500 stron, w czasie gorączki przedświątecznej, to nie małe wyzwanie. Język jest prosty i jak już wspominałam, nieco wulgarny, ale dla twardego czytelnika, którym z biegiem lat chyba się stałam, to żadna przeszkoda. Przyznam się bez bicia i poczucia utraty kobiecej przyzwoitości, że niektóre niezbyt etyczne fragmenty nieźle mnie rozbawiły. Kolejny plus dla pana Belforta, zdaje się że jego talenty są niezliczone, bo wywołać uśmiech u czytelnika potrafi z łatwością.
Wciągająca fabuła, choć dużo fragmentów typowo komercyjnych, ale takie życie miał w garści Jordan Belfort. Fakt, że ta książka to autobiografia, tylko podsyca naszą ciekawość i wywołuj emocjonalne podniecenie.

"Bo przeklinał naprawdę pięknie, jak wkurwiony Szekspir."

Wady, wady, wady! Pierwszy i najbardziej rażący problem, to sposób w jaki autor ukazał swoje życie. Książka jest napisana z dużym poczuciem humoru, ironia wręcz z niej kapie, ale niestety podczas czytania nie odnosimy wrażenia, że Jordan Belfort żałuje tego, co robił. Zdradzał swoją żonę, przychodził do domu nawet nie tropem węża(jeśli jest tu geniusz a'la mój kolega, który chciałby się do tego przyczepić, to tak wiem, wąż tak na prawdę pełznie cały czas prosto, tylko sprawia mylne wrażenie) a na czterech łapach, ale przecież on zapewnił jej życie przez duże Ż. Momentami ma się wrażenie, że dysfunkcyjny styl życia, który prowadził jest przecież znakomity, nie ma w tym nic złego, bo można to usprawiedliwić wieloma innymi rzeczami.
Pustka, brak. Chciałam historii jak wilk z Wall Street stał się drapieżnikiem, jak piął się po stopniach kariery i osiągnął sukces. Dostałam tego mały urywek, a w zamian historię jak tracił grunt pod nogami, nie powiem było ciekawie, było zabawnie i nie żałuje żadnej chwili spędzonej z tą książką, ale jednak zabrakło mi tego jednego momentu.

Jeśli jednak z właściwej perspektywy spojrzymy na książkę, to w bardzo ciekawy sposób możemy spędzić kilka godzin przeznaczonych na czytanie. Kto z nas nie chciałby poczuć się jak milioner, który z imprezy wraca własnym samolotem, chodzi do sklepów, gdzie na metkach nie ma cen, bo przecież są one nieistotne, ma własny jacht i wrażenie, ze nie obowiązują go żadne prawa, bo jeśli nawet coś by nie wyszło, to dobry prawnik załatwi sprawę. Życie przez duże Ż rzeczywiście może być znakomite, jednak łatwo wtedy stracić nad nim kontrole, kiedy mamy bezpośredni dostęp do wszystkiego, możemy zapomnieć, że na niektóre rzeczy sami powinniśmy sobie założyć blokadę.
Włączamy odpowiednie wyczucie sarkazmu, przycisk poczucia humoru i odpowiedni dystans. Zakładamy garnitur i zapinamy pasy, kierunek Wall Street, Nowy Jork. Zabawa się rozpoczyna.

Moja ocena:
6,5/10
Wyzwania:
1. Przeczytam tyle, ile mam wzrostu
+4,3cm = 21,2/161
2. Najpierw książka, potem film
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za każde pozostawione słówko :D