Grudzień to miesiąc, który kojarzy się nam z dużą ilością wolnych dni, jednak nie pokrywa się to z wolnym czasem, który moglibyśmy zarezerwować tylko i wyłącznie dla siebie. To czas, kiedy musimy zadbać o prezenty, upiec pierniczki, wymyć okna i zdjąć pajęczyny w miejscach, o których zapomnieliśmy. To miesiąc, w którym rodzina przypomina sobie o wzajemnych relacjach i zjeżdża się by spędzić ze sobą wspólne chwile. Te cztery ostatnie tygodnie w roku, to jedne z najbardziej magicznych, aż dziwne że pod wpływem historii o narodzinach Jezusa ludzie potrafili zbudować tak piękne tradycje. Mimo że często myślimy o rzeczach mniej ważnych, denerwujemy się zamieszaniem związanym ze świętami, ale w gruncie rzeczy, większość z nas choć raz poczuło to ciepło Bożego Narodzenia.
Mimo, że już po świętach to mam nadzieję, że spędziliście je tak jak tego oczekiwaliście. Radośnie i z miłością. Mam nadzieję, że znaleźliście też czas dla naszego wspólnego hobby - czytania. Chociaż czasu nie było za wiele, to mam dla Was kilka książek, które udało mi się przeczytać :D
"Lisia dolina" to książka, którą chciałam przeczytać od dawna, dreszczyk emocji, który wyczułam już w opisie, przyciągał mnie jak magnes. Nie myliłam się, książka nie nudzi, z każdą stroną rozbudza ciekawość. Morderstwo, niesamowicie okrutne, które było kwestią "przypadku", stawia sprawę w dosyć niespotykanym świetle. To my mamy zdecydować, jak patrzeć na morderce. Trudna książka, ale warta przeczytania. Nie pożałujecie :)
Fragmenty tego reportaża były moją inspiracją do pracy maturalnej. Dwa lata później nareszcie się zmobilizowałam i zamówiłam książkę. Niesamowicie prawdziwe i rzetelne sprawozdania ze zdarzeń, które wydarzyły się na prawdę. Za każdym razem autor pozostawia nam "przestrzeń", abyśmy mogli się zastanowić i sami ocenić sytuacje. Czasem ciężko jest przebrnąć przez słowa, które są odzwierciedleniem ciężkiej rzeczywistości, czasem jest trudno popatrzeć na coś obiektywnie, czasem możemy tylko się zastanawiać, czy aby na pewno nie postąpilibyśmy tak samo.
Warto przeczytać, warto spojrzeć na rzeczy, które oceniamy z innego punktu widzenia.
Szczerze mówiąc po tej pozycji oczekiwałam czegoś innego. Spodziewałam się wojny, nieszczęśliwej miłości. Dostałam coś innego przez co na początku ciężko było mi przebrnąć. Nie żałuję, a wręcz dziękuję sobie w duchu, że dałam rady, bo ta pozycja jest bardzo wartościowa.
Książka wprawiła mnie niejednokrotnie w stan zdumienia, przeraziła i otwarła jeszcze bardziej oczy na okrucieństwo wojny. Co dzieje się z ludźmi, gdy już z pozoru wszystko się ułożyło? Kiedy wojna się kończy, czy wracają do tego co było przed jej rozpoczęciem? Co z bliznami, które zostały ukryte głęboko w naszej psychice?
Ta pozycja ukazuje jak ciężko jest wrócić. Jak widok śmierci niszczy człowieka. Jak cierpią kobiety i dzieci, które mimo że nie biorą aktywnego udziału w wojnie, są zaangażowane w nią na równym poziomie.
Piękna książka, ciężka w odbiorze, ale bardzo bardzo polecam.
Na sam koniec pozostawiłam sobie istną perełkę wśród książek, do których nigdy nie wrócę. Gdybym tylko mogła, przyznałabym jej Nagrodę Literackiej Dyni.
Co dziwne, pierwsza cześć na prawdę mi się spodobała. Przymknęłam oko na ten banalny i jak często powielany, trójkąt miłosny, banalność, która pojawiała się chwilami, ale w rzeczy samej książka była wciągająca, ciekawa i bohaterowie... Chase, którego uwielbiałam.
Co w takim razie stało się z druga częścią? Sama nie potrafię sobie tego do końca wyjaśnić.
Pani McAdams wbiła mi nóż w plecy, kiedy tak po prostu jednym incydentem zmieniła losy bohaterów. Gdyby tego było mało, jakże męscy bohaterowie książki, zamienili się w ciepłe kluchy, misiaczków, których chce się tylko przytulać, którzy uchyliliby swojej ukochanej nieba, mimo że ta jak piłka do ping ponga lądowała w łóżku raz jednego, raz drugiego.
W każdym razie nie zapominajmy o tym, że ona była wspaniała, niesamowicie piękna, mądra i dorosła, umysłowo rzecz jasna. Tak w ogóle to tam nie było brzydkich ludzi. Wszyscy wyglądali jak z okładki Glamour. Każdy też kochał Harper(gł. bohaterka), czytając o tym można zapomnieć, że istnieje jakiś tam stereotyp złej teściowej.
Książkę czytałam na wykładzie z filozofii i mimo, że zazwyczaj na tym przedmiocie zasypiam, to żałuję, że zmarnowałam wtedy czas poświęcony wywodom naszego profesora. Razem z koleżanką przewidziałyśmy wszystko, co się wydarzyło. Zapewniło nam to świetną zabawę, jednocześnie pogrążając książkę. Każda sytuacja tylko podnosiła jej miejsce w randze debilizmu.
Rozczarowałam się i to bardzo, bo po pierwszej cześci nie spodziewałam się, że "Wybieram miłość" nie zasłuży nawet na jedno słowo pochwały. Zdecydowanie nie polecam :(
A na koniec, pragnę Wam złożyć najserdeczniejsze życzenia z okazji nowego roku. Życzę Wam postanowień, które w końcu przyniosą oczekiwane skutki, nowych cudownych przeżyć, szalonych przygód i spełnienia marzeń. A w sylwestra najlepszego szampana i zabawy do samego rana :D
Do zobaczenia wkrótce :*
Wyzwania:
- Przeczytam tyle, ile mam wzrostu + 3,5cm + 1,2cm + 3,2cm + 2,2 cm = 77,8/161
- Przeczytam minimum 52 książki w 2015r. - 32/52