niedziela, 31 sierpnia 2014

I nie było już nikogo - Agata Christie








                                Gatunek: kryminał
                                I wydanie: 1939
                                Wydawnictwo: Dolnośląskie
                                Ilość stron: 213
                                Ekranizacja: tak (Dziesięciu małych Indian
                                lub

                                Dziesięciu Małych   Żołnierzyków)







Opis:
Wyspa Żołnierzyków to miejsce, które nie słynie z dobrej sławy, można je nazwać miejscem rozpusty i grzechu, a sprawką tego jest poprzedni właściciel. Jednak wyspa została wykupiona przez nowego właściciela, tajemniczego U.N. Owena, o którym nikt i nic nie słyszało.
Pan Owen zapragnie wymierzyć sprawiedliwość tym, których nie dosięga prawo. W tym celu na swoją wyspę zaprasza dziesięć osób, łączą ich tylko dwie rzeczy, każdy ma zbrodnie na sumieniu i nikt nie poniósł konsekwencji swojego czynu...


Recenzja:
Jest ich dziesięć,a  wśród nich znajduje się szaleniec, któremu przyświeca jeden cel, wymierzyć sprawiedliwość. Wyobraźmy sobie, że jesteśmy na niedużej wyspie, Wyspie Żołnierzyków, zostaliśmy zaproszeni przez tajemniczego jegomościa, nie wiemy w jakim celu, na jak długo, ani kim jest gospodarz. Wszystko to wydaje się podejrzane, ale pchnięci ciekawością, przyjmujemy zaproszenie i płyniemy na wyprawę, z której prawdopodobnie już nie powrócimy. Ciekawość to pierwszy stopień do piekła, gdybyśmy tylko posłuchali tej przestrogi...
źródło
Jest nas dziesięciu i nikogo więcej. Mamy świadomość, że zabójca jest wśród nas. Nie możemy zaufać nikomu, snujemy ciągłe podejrzenia i gdy myślimy, że już wiemy, nagle okazuje się, że ta osoba staje się kolejną ofiarą. Kim jest szaleniec? To pytanie, które zadaje sobie każdy z nas, ale nikt nie wie na pewno, no może oprócz samego mordercy.
Znajdujemy się w jeszcze gorszej sytuacji niżby atakował nas ktoś z zewnątrz, w nikim nie możemy znaleźć oparcia, nie ryzykując swoje życia. U.N. Owen, to człowiek, który działa z ukrycia. Człowiek o zimnej krwi, szaleniec, który widzi zabawę w zabijaniu, działa według ustalonego rytmu, zabija na wzór słów rymowanki, swój plan działania podaje ofiarom na tacy, a sam obserwuje pozostałych. Działa jak tchórz, zabija "od tyłu", nie staje twarzą w twarz, ale używa tzw. kobiecej broni, trucizny oraz metod wyszukanych, wymagających sporych przygotowań, ale niezbyt wielkiego wysiłku.

"Pobyt na wyspie ma w sobie coś magicznego, coś ze świata fantazji. Jest się tu w jakimś własnym świecie, odciętym od otaczającej rzeczywistości. W świecie, z którego można już nigdy nie wrócić. Marzył, że zostawia za sobą swoje codzienne życie."

Agatha Christie napisała kryminał, który przeczytamy w mgnieniu oka, krótki, zwięzły i na świetnym poziomie. O tej kobiecie słyszałam niejedno, ale wszystkie opinie były korzystne. Jednak mimo to, do jej utworu podeszłam sceptycznie i już myślałam, że się rozczaruję.
Styl autorki jakoś mi nie podchodził, ale szybko się przyzwyczaiłam i czytało mi się na prawdę dobrze. Książka była dla mnie arcyciekawą zagadką i za każdym razem, kiedy myślałam "co za banał... przecież to oczywiste", nagle coś sprawiało, że traciłam pewność siebie i z "podkulonym ogonem" wracałam do czytania, zastanawiając się, o co tu do ch*****y chodzi.

"Byli wrogami, których przykuwał do siebie jedynie instynkt samoobrony.
Zaczęli nagle tracić cechy ludzkie, a przybierać zwierzęce."

Brakowało mi zabójcy z pazurem, a raczej szponami, którymi atakowałby swoje ofiary. Lubię czuć dreszczyk strachu, tutaj tego nie było. Domyślam się, że właśnie o to chodziło, miało być spokojnie, ale za to niezwykle inteligentnie, no cóż, ale w pewnym momencie zdałam sobie sprawę, że podziwiam zabójcę, za jego plan, w którym wykazał się swoim geniuszem. Niestety najlepsi zabójcy są inteligentni, dlatego właśnie są najlepsi, bo wiedzą jak postępować, żeby zrobić to, co zaplanowali.
Nie spodziewałabym się takiego rozwiązania zagadki, choć
byłam na dobrym tropie, ale oczywiście łatwo dałam się wyprowadzić w pole, cóż detektywem to ja nie jestem...
Coś jeszcze nie grało, bohaterzy. Dlaczego oni nie byli przerażeni? Nie popadali w ataki histerii, nie świrowali? Co prawda, kilka razy zdarzyło się coś podobnego, albo raczej lekko zbliżonego, ale moim skromnym zdaniem, zachowywali się zbyt spokojnie, niczym kiepscy aktorzy z "Dlaczego ja?".

"Dziesięciu małych Indian" - źródło
Nie ma nic idealnego, na każdym diamencie, znajdzie się rysa. Temu kryminałowi także daleko do doskonałości, ale czy z czymś takim ktoś z Was się spotkał? Wątpię, albo wiem na sto procent, że nie. Jeśli się mylę, oddam ostatnią kostkę czekolady(nie chcecie mnie spotkać, kiedy czuję niedobór cukru:O). Wracając do książki, jest dobra, a rozwiązanie zaskakuje, kryminał jakich mało, a Christie jest znana z tego, że pisze dobrze, więc chyba warto poznać.
Tylko ostrzegam, nie patrzcie na ostatnią stronę przed przeczytaniem, wiadomo, nikt nie lubi spojlerów, no może z wyjątkiem moich dwóch znajomych, ale takie dziwadła to jak szósta w totolotka, nie zdarzają się często(wiem, wiem, że tu czasem zaglądacie i nie ryzykuję swojego życia celowo).
Nie wiem, dlaczego, ale ostatnio wróciłam do swojego, złego, bardzo, bardzo złego, dawnego nawyku i spojrzałam na ostatnie zdanie po przeczytaniu 3/4 książki, którym było imię i nazwisko zabójcy. Wstyd i hańba, ale za co kocham swój geniusz?, wszystko pomyliłam i przez cały czas myślałam, że jednak szaleńcem jest ktoś inny. Miłe zaskoczenie na zakończenie.

"I nie było już nikogo" to książka=zagadka, dla tych którym się nudzi(serio to napisałam), bo tą pozycją zabijecie czas w wielkim stylu. To książka dla tych, którzy chcą sprawdzić swój geniusz, ale nie liczcie na wiele, chyba, że jesteście spokrewni z Einsteinem(jak miałam chyba 11 lat szukałam swoich powiązań i nici z tego), ale przede wszystkim dla fanów Christie, miłośników kryminałów i niedoszłych detektywów(za dziecka też chciałam być:O). Nie przedłużając, polecam, a sama mam zamiar poznać inne jej książki. Może coś polecicie? 

Ciekawostka: na podstawie tej książki powstała gra komputerowa, zabójcą jest zupełnie ktoś inny. :D

Moja ocena:
7/10

wtorek, 26 sierpnia 2014

Zamek z piasku, który runął - Stieg Larsson





                          Seria: Millenium
                          Tom: III
                          Gatunek: kryminał
                          I wydanie: 2007
                          Wydawnictwo: Czarna Owca
                          Ilość stron: 784
                          Ekranizacja: tak

Uwaga! Spoiler w opisie!




Opis:
To już trzecie spotkanie z Lisbeth Salander, tym razem wszystko zacznie się nie tak, jak powinno. Bohaterka znajdzie się na sali operacyjnej, z trzema kulkami w ciele, będzie walczyć o życie, a dwa pokoje dalej, leżał będzie Zalachenko, który jeszcze się nie poddał, wciąż czyha na życie własnej córki.
Lisbeth została oskarżona o morderstwa, proces, który się odbędzie zadecyduje czy kobieta trafi do więzienia, a może do szpitala dla psychicznie chorych. Jest jeszcze trzecia możliwość, choć szanse są nikłe, Lisbeth może zostać uniewinniona, postara się oto Mikeal Blomkvist, dziennikarz i przyjaciel, ale czy mu się to uda?, jeśli i na jego życie ktoś postanowił zapolować..


Recenzja:
źródło
Zastanawiał się może ktoś, na czym polega fenomen kryminałów? Ogromna ilość czytelników wybiera właśnie ten gatunek, a kiedy pytamy, dlaczego?, odpowiedzi są podobne, różne, a czasem potrafią nas zaskoczyć. Jednak najczęściej słyszymy: dreszczyk emocji, napięcie. Ja uwielbiam zagadki, rozwiązywać je podczas czytania i "denerwować" się, kiedy kolejny raz, któryś z bohaterów mnie przechytrzył. Czytałam na jednym forum wypowiedź kobiety, która wyznała, że kryminały czyta dlatego, że "kręcą" ją psychopaci, można? można! Wiele osób wyznaje... ciii, bo to tajemnica, że zawsze chcieli zostać detektywami i podczas czytania mogą sobie w pewien sposób wynagrodzić swoje niespełnione marzenia. Jednak, co najważniejsze i do czego dążę, czytamy, bo lubimy, nie ważne, co, każdy z nas może w tym gatunku znaleźć coś, co mu się spodoba, ale ważne jest to, aby wybierał książki, które go przekonają, a nie odepchną na sześć metrów i odgrodzą murem.
Książką, a właściwie trylogią, która do czytania tylko przekona i nie przeciwnie, jest Millenium, coś genialnego, a na czym polega fenomen, tym razem, tej trylogii, zaraz postaram się Wam to pokazać.

"Tak to wygląda. Rodzimy się. Żyjemy. Starzejemy się. Umieramy. Zrobił swoje. Jedyne co pozostało, to rozkład."
Stieg Larsson to autor, który trafił w gusta milionów, może miliardów, czytelników na całym świecie. Wykreował niesamowite postacie, żywe, realne, które bez trudu sobie wyobrazimy, a co najważniejsze, bez problemu możemy się z nimi utożsamić. W poprzednich recenzjach pisałam już Wam, o Lisbeth, Mikeal'u i innych, więc jeśli jesteście ciekawi to na dole będą linki. Tutaj napiszę tylko, że Lisbeth jest znakomita, uwielbiam i bez żadnych wyrzutów sumienia, mogę nazwać ją, swoją ulubioną, kobiecą, książkową postacią.

"Kiedy przychodzi pora, to przychodzi pora."
Trzecia część trzyma poziom. Jak zwykle Larsson złapał czytelnika w sieci swojej powieści, z przyjemnością przeniosłam się do Szwecji, do świata przestępczości, okrucieństwa, łgarstwa jakbym jechała do Disneylandu. Dmuchanego Kaczora Donalda i jego kompanów wynagrodzili mi bohaterowie, skonstruowani na miarę klasyków.
Klimat, pędząca akcja i zagadka, choćbyście nie wiem jak kombinowali i tak zostaniecie wyprowadzeni w pole, ale nie odmawiajcie sobie tego, bo taka porażka to sukces dla książki.

Wiecie, co dziwi mnie najbardziej?, masa faktów, garść polityki, świat medialny, dziennikarze, kłamcy, przestępcy, a wszystko to trzyma się kupy, tworzy nierozerwalną całość i gra ze sobą jak nowe organki, głośno i wyraźnie. Nie mam pojęcia jak Larsson nie pogubił się w tej głębokiej
kopalni faktów. Mistrzostwo.
Jednakże mnie trudno zadowolić i w czymś tak dobrym jak trylogia Millenium, musiałam znaleźć jakiś defekt, a niech mnie! Zbyt dużo szczególików, momentami, za bardzo opisowo. Gubiłam się, te nazwiska na początku trzeciej części, może gdybym czytała część za częścią, no ale niestety to drażniło. 
źródło
Summa summarum jestem zadowolona, a patrząc ogólnie na całą trylogię, mogę bez obaw, powiedzieć, że jestem zachwycona, z czymś takim się jeszcze nie spotkałam i zapamiętam to spotkanie na długo. Mimo kilku wad, które napotkałam bez zahamowań mogę Wam ją polecić, każdy znajdzie tu coś dla siebie. Miłośnicy kryminałów - pozycja obowiązkowa.


Wyzwania:
1. Przeczytam tyle, ile mam wzrostu +5,8cm = 83.9/160

2. Czytam opasłe tomisk
3. Najpierw książka, potem film

Zapraszam też na:

czwartek, 21 sierpnia 2014

¿Espańol? Sí, gracias - hiszpańsko mi

 ¡Hola! ¿Qué tal?

(Cześć! Co słychać?)

 Dzisiaj przychodzę do Was z 27 numerem czasopisma do nauki języka hiszpańskiego, o którym wspominałam już w poprzednim poście.
Powiem Wam tyle, jeśli ktoś dopiero zaczyna naukę hiszpańskiego, to może sobie odpuścić, jak na razie oczywiście. Jest to czasopismo dla osób, które znają już podstawy i nieco w tym języku się orientują. Dodatkowo, każdy artykuł jest oznaczony poziomem, więc można wybrać, co będzie się w stanie przeczytać.
Przyznam się Wam szczerze, ze mi było trudno i trochę z tym magazynem czasu spędziłam, ale przebrnęłam i skromnie powiem, jestem z siebie dumna.

Za co plus?

  • Cena: 10.90
  • Tematy artykułów: duża różnorodność, począwszy od sportu, przez historię, literaturę <3, aż do języka, czyli wszystko, co do nauki nam się przyda
  • Do odsłuchania, czyli artykuły w formacie MP3, do pobrania na stronie wydawnictwa.
  • Słowniczek pod każdym artykułem.

O czym w tym numerze?

W numerze lipcowo-sierpniowym między innymi możecie przeczytać o konflikcie, który rozegrał się pomiędzy Hiszpanią a Argentyną. Inny artykuł, który powinien zainteresować przede wszystkim książkoholików wszelkiej maści, jest o Irene Villa, kobiecie, która żyje według hasła: lepiej późno niż wcale, napisała też książkę, która z tego co wiem, nie jest jeszcze dostępna w Polsce, ale może wkrótce. Studenci wybierający się na Erasmus - jakie problemy ich dopadną - coś dla podróżujących, dialogi i przydatne słownictwo.
Przepis na sałatkę - coś idealnego dla mnie, bo ostatnio wzięłam się trochę za pichcenie w kuchni, choć wzbraniałam się jak kot kąpieli. Trzymajcie kciuki, żebym nikogo nie otruła!
Znajdziecie tutaj nawet ćwiczenia do rozwiązania oraz wiele ciekawostek.

Magazyn polecam osobom, które hiszpański już trochę znają i szukają rozrywki lub chcą poprawić swoje umiejętności językowe, albo jedno i drugie. Satysfakcja gwarnatowana. :D


Wybaczcie jakość zdjęć i to, że nie było ostatnio recenzji, ale książka już się doczytuje, a ja ostatnio nie mam ani chwili, praca, ponownie odcięta jestem od cywilizacji i nie mam swojego laptopa, ale mam dla Was sporo zdjęć, więc może za jakieś dwa posty, będziecie mogli pooglądać trochę mojego lata. :D
Do zobaczenia wkrótce!
¡Adiós!


Za egzemplarz serdecznie
dziękuję wydawnictwu



sobota, 16 sierpnia 2014

English matters + Business English = dla dobra nauki




Od poniedziałku jestem szczęśliwą posiadaczką trzech świetnych czasopism, które chciałam dostać w swoje łapki już od jakiegoś czasu, o czym część wie, bo zrzędziłam o tym pod Waszymi postami. Dzisiaj napiszę Wam tylko o magazynach w języku angielskim, bo hiszpańskiej wersji muszę poświęcić nieco więcej czasu, więc oczekujcie, że niedługo będę pisać do was tylko i wyłącznie Español (dobra, żartuje, będzie po polsku, z małymi wtrąceniami). :D

Oba magazyny to kawał świetnej roboty, dobre artykuły, pomocne słowniki, rozwijanie języka, ale na rynku mamy wiele podobnych magazynów, dlatego dzisiaj napiszę Wam plusy każdego z nich.



Dlaczego akurat English matters?

  • 8 ciekawych działów -This and That, People and Lifestyle, Culture, Language, Science, Travel, Conversation matters, Leisure - każdy z nas jest w stanie wybrać z nich dla siebie coś, co go zaciekawi, ale każdy artykuł jest warty przeczytania
  • możliwość odsłuchania artykułów na stronie wydawnictwa za pomocą kodów podanych w magazynie - niestety tylko 6 tekstów
  • słowniczek podany pod artykułami, ułatwiający rozumienie i pomagający nam w nauce
  • dodatek - tym razem dostajemy małą niespodziankę - English matters - AT THE AIRPORT - niezwykle przydatny szczególnie w wakacje, kiedy wielu z nas wyjeżdża, korzystając z linii lotniczych
  • możliwość pobrania karty pracy
  • możliwość pobrania listy słówek
  • świetna oprawa graficzna i dużo zdjęć
  • przystępny język angielski
  • wiele przydatnych wyrażeń (oczywiście objaśnionych)
  • ćwiczenia
    biblioteka w kształcie półki na książki


    Co ciekawego w wydaniu lipiec/sierpień?

  • artykuł pt. "Home sweet home" - nowoczesne budynki, często takie, o których istnieniu nawet nie wiedzieliśmy, a są warte uwagi, np. domy na wodzie, budowla w kształcie koszyka, ale co mnie najbardziej ujęło, biblioteka zbudowana na kształt półki na książki, znajdująca się w Kansas City
  • wywiad z tatuażystą, który dzieli się z nami swoją pasją, sam ma bardzo dużo tatuażów, mówi w jaki sposób można się ich pozbyć, gdzie można zrobić sobie tatuaż w najniższych cenach itd.
  • analiza piosenki Lorde "Tennis Court" - nawet sobie trochę pośpiewałam, a przy okazji w szybki sposób nauczyłam się ciekawych wyrażeń i nowych słów
  • trochę o matematyce, Brytyjczykach i bad boys, porady w kwestii szukania nauczyciela angielskiego
  • artykuł o IQ - i tutaj mamy niespodziankę, niech wysokie wskaźniki nie cieszą się zbyt szybko :D
  • TRAVEL - jedna z moich ulubionych części, cudowne miejsca, tym razem - Malta oraz wyspy Wielkiej Brytanii - i chyba już wiem, gdzie wybiorę się w przyszłym roku
  • troszkę o programach/ filmach i młodzieży brytyjskiej
  • Flirting - przykładowe konwersacje, kto wie może kiedyś się przydadzą
    "Last night I started counting the stars and finding reasons why I like you.  The stars eventually ran out."


Dlaczego Business English?

W tym wypadku sprawa ma się, prawie, że identycznie, z tą różnicą, że stron jest więcej, co daje nam ogromny plus, ale za to cena jest dwa razy większa = duży minus.


Co ciekawego w wydaniu lipiec/sierpień? 

  • artykuł, uwaga! uwaga! o programie dla psów, DogTV - na prawde coś takiego istniej i świetnie podobno się sprawuje, utrzymując naszych pupilów w znakomitym porządku, keidy to zostają sami w domu
    • artykuł o tematyce rai podatkowych, czyli "To Haven or Have Not?"
    • Lady Gaga hit czy kit?, czyli czy na pewno to co robi to błazeńska zagrywka, a może sposób na sukces
    • sławni kucharze, czyli celebryci, którzy żyją z tego, że gotują i to niczym gwiazdy filmowe
    • trochę o wynalazkach, gospodarce, to, co moli książkowych zainteresują najbardziej - e-booki!
    • TRAVEL - tutaj zwiedzimy Portugalię
    • na szarym końcu, no prawie, czeka nas Language Test!


    Magazyny są świetne, przekonałam się o tym na własnej skórze i teraz mogę Wam je z całego serca polecić, English matters dla każdego, jednak  Business English dla osób nieco starszych i zainteresowanych, ale też przestrzegam tutaj angielski jest na lekko wyższym poziomie.

    Za egzemplarz serdecznie
    dziękuję wydawnictwu







poniedziałek, 11 sierpnia 2014

Kochanice króla


      
               Autor: Philippa Gregory
              Tytuł oryginału: The Other Boleyn Girl
               Tom: II
               Cykl: Cykl Tudorski
               Gatunek: powieść historyczna
               Wydawnictwo: Książnica
               Ilość stron: 702
               Ekranizacja: tak





Opis:
XVI-wieczna Anglia. Długie suknie, korona, dwórki i dworzanie, władza, bogactwo, pożądanie. Kiedy król Anglii czegoś pragnie, nic nie stanie mu na przeszkodzie.
Maria Boleyn została wydana za mąż, aby powiększyć majątek rodziny, nie zdążyła poznać męża, kiedy spodobała się Henrykowi VIII, dla rodziny dziewczyny to uśmiech od losu, teraz mogą się wybić, robią wszystko by dziewczyna trafiła do łoża króla i tak się dzieje, zaledwie 14-letnia Maria, zostaje kochanicą Henryka, ale ten szybko traci zainteresowanie młodą dziewczyną, kierując je w stronę starszej siostry - Anny Boleyn. Teraz zaczyna się gra, gra o króla, już nie tylko o miano kochanicy jednego z najpotężniejszych władców, ale o tron, zostaje tylko jedno zadanie, odsunąć od niego Katarzynę Aragońską, obecną królową. Najlepszą bronią będzie syn, którego Henryk tak bardzo pragnie, do czego posuną się bohaterowie, dla których liczy się tylko władza, tytuły i pieniądze. Uwierzcie mi, nikt nie będzie miał skrupułów.


Recenzja:
"Kochanice króla" to nie surowa historia, którą odkrywamy ze stron podręcznika, a zaraz potem oddajemy w ręce zapomnienia, lecz historia pełna emocji, w mistrzowski sposób połączona z fikcją literacką, która pozostanie z nami na długo, mimo że książka już dawno została zamknięta.

"Howardowie są ponad zwykłą ludzką miłość. Nade wszystko jesteśmy dworzanami, nasze całe życie kręci się wokół dworu, a jak wszem wobec wiadomo, prawdziwa miłość nie ma wstępu na królewski dwór."

Królewski dwór to miejsce, na którym toczyła się nieustanna gra, kto odpuścił sobie choć raz, został w tyle, pobity i obolały, nie mający szans dogonić reszty. Pod osłoną pięknych strojów, bogactwa, fałszywych uśmiechów i czułych słówek, kryła się zawiść, spisek i kłamstwo.
Eleganccy mężczyźni, piękne kobiety, skrywały w sobie drapieżne hieny, w momencie słabości przeciwnika, gotowe wydrapać oczy, rozszarpać na kawałki i cieszyć się zwycięstwem. Jednak wygrana nigdy nie trwa wiecznie. Raz na wozie, raz pod wozem, a ocaleją tylko najsilniejsi, nie mający żadnych skrupułów, a cień współczucia, wahania lub jakiegokolwiek uczucia pochodnego dobra , może sprowadzić na samo dno.
Philippa Gregory w mistrzowski sposób przedstawiła realia XVI-wiecznej Anglii. Jestem pełna podziwu dla jej znajomości historii, umiejętności przedstawienia w taki sposób, który dla osób nie interesujących się zbyt mocno tą dziedziną nauki, jest niezwykle ciekawy i zapiera dech w piersiach. Dosłownie, emocje gwarantowane.

"Tylko ja stałam, patrząc ponad ich pochylonymi karkami, nie spuszczając wzroku z mojej siostry, która klęczała z zawiązanymi oczyma i pobielałą twarzą, ujawniając rąbek spódnicy wyzierającej z pod czarnej sukni. Jak na Boleynównę przystało, nawet w taki dzień włożyła coś kolorowego - spódnica była barwy krwi."

Przebiegłe kobiety, brak miejsca na sentymenty. To tylko malutka część tego, co znajdziecie w tej książce. Poza tym mogę Wam zagwarantować, nieszablonowych bohaterów, których nie znajdziecie w żadnym innym miejscu. Wyjęci prosto z kart historii, a co najważniejsze, są niezwykle realni, wyjątkowi i każdy ma duszę. Czytając, widzicie ich tak wyraźnie, jakby przed Waszymi oczami stał wielki zamek, wchodząc do środka, jesteście Marią Boleyn, główną bohaterką, z którą z łatwością się utożsamicie, co w książkach zdarza się bardzo rzadko. Na wyciągnięcie ręki macie wielki stół, po brzegi zastawiony jedzeniem(nie polecam osobom na diecie:-)).
źródło
Już za moment pojawi się postać, która przyprawić może o wszystkie prawdopodobne emocje, sprowadzi Cię na skraj furii, by zaraz być zafascynowana/y, Anna Boleyn, przemiennie, denerwująca i godna podziwu. Za to Maria, zupełne przeciwieństwo siostry, głupiutka, słaba osoba, która nie znała słowa sprzeciwu. Jednakże na naszych oczach dorastała, stała się pewną siebie kobietą, mądrą, znającą swoje miejsce, cele i do nich dążyła. Coś niesamowitego, chyba pierwszy raz spotykam się z tak dopracowanymi bohaterami.
Maria Boleyn była łatwym pionkiem, który można było przesunąć w każdą stronę, jednak równie łatwo można było ją zmieść z pola gry, dlatego wkroczyła Anna.
Każda z postaci miała w sobie coś niesamowitego, Jerzy, który z dobrego chłopca, stał się zagorzałym Boleynem, mimo wszystko do końca, nie potrafiłam przestać go lubić. Katarzyna Aragońska - kobieta ze stali, potrafiła znieść wszystko. Henryk VIII - król, który swoim zachowaniem przyprawiał mnie o mdłości i wiele, wiele innych.
"Znając go dobrze, wiedziałam, że robi to raczej dla siebie niż dla niej - był zbyt dumnym człowiekiem, aby przyznać się do porażki - lecz równocześnie ta jego próżność i zmienność czyniły zeń wspaniałego władcę. A może był wspaniałym władcą pomimo swoich wad?"


W książce nie znajdziecie żadnej prostoty. Wszystko jest idealnie wyważone. "Kochanice króla" to moje odkrycie roku, coś niesamowitego. Mimo, że nie jestem pasjonatką historii, to zachwycam się nią niesamowicie. Jestem pewna, że książka spodoba się nawet osobom, które nie lubiły tego przedmiotu za czasu lat szkolnych. Wystarczy, że jesteście ciekawi tego jak wyglądało życie wieki temu, a jestem pewna, że będziecie pod wrażeniem, równie silnym jak ja.
źródło

Gra o tron toczyła się zawsze i wszędzie. Tron to władza, a ludzie pragną jej jak umierający wody na pustyni. Im więcej jej mamy, tym więcej chcemy, błędne koło, które może skończyć tylko jedna rzecz, o której przekonali się bohaterowie, żywe postacie historii, w które Gregory jeszcze raz tchnęła życiem, aby odżywały za każdym razem, kiedy odczytujemy karty książki.

"-(...)Nie potrafisz odnaleźć jedynego ważnego celu w życiu
-Którym jest...?

-Osiągnąć jak najwięcej-odparł Jerzy bez cienia wahania-jak najwięcej wszystkiego."

Polecam każdemu gotowemu na odkrycie kart historii, to jak czytanie zwykłej książki, z tą różnicą, że ta jest dużo bardziej przystępne, a właściwie pochłania się ją wszystkimi zmysłami. Dokładne opisy sprawiają, że wszystko widzimy, niemal czujemy. Nie znajdziecie tutaj suchych faktów, ale świetnie napisane losy bohaterów, które Was zachwycą, mam nadzieję, że równie mocno jak mnie i powiem Wam w sekrecie, że Gregory zapowiada się na jedną z moich ulubionych pisarek, a książka już od początku zajęła sobie miejsce w moim topie.

Moja ocena:
9/10 

Wyzwania:
1. Przeczytam tyle, ile mam wzrostu +5cm = 78,1/160
2 . Gatunkowy miesięcznik -oparte na faktach

środa, 6 sierpnia 2014

Książkowe marzenia #1

Uginające się półki, wysokie ściany, doszczętnie zapełnione książkami. Tysiące, może miliony pozycji i tylko część z nich odsłoniła przed Tobą swą tajemnicę. Książkowe marzenia to nowy cykl, który wymyśliłam dla Was ostatnimi czasy. Raz na jakiś czas będę ukazywać Wam piękne i inspirujące zdjęcia, które znalazłam, gdzieś w otchłaniach internetu.

Dzisiaj marzenia nierealna, przynajmniej dla mnie i na razie :D
Cudowne biblioteczki, o których ja mogę tylko pomarzyć, ale pamiętajmy: marzenia się spełniają, najpierw trzeba je stworzyć, to wszystko wymieszać z odrobiną naszej pracy, która w gruncie rzeczy zazwyczaj nie jest tylko odrobiną, a na końcu wypić tą magiczną miksturę. Abrakadabra! i wszystko jest piękniejsze, bo mamy to, co chcieliśmy.
Łudźmy się  o.O

źródło












Zaczynamy niewinnie, świetny klimat pokoików, idealny do czytania. Półki na ścianach blisko łóżka, drabinka, o której marzę, ale na razie nie mam po co się w nią wyposażać... o.O





Nadal zachwycam się tym zdjęciem po lewej, wystrój niekoniecznie dla mnie, ale za to ta biblioteczka w suficie - coś genialnego.

Schody = biblioteczka, całkiem fajnie to wygląda, ale ja chyba nie miałabym sumienia, żeby "chodzić" po książkach ;-)










Czyżby marzenie ściętej głowy?
:( :( :( :(
Zakochałam się w tych drzwiach! <3

Uwielbiam wszystko w takim starym stylu. Klasa sama w sobie.










Nieco bardziej przyziemnie, ale wygląda to zjawiskowo. Kiedy zobaczyłam zdjęcie po lewej, też ułożyłam książki kolorami, ale nie było niestety takiego efektu. Po prawej, no cóż... co tu komentować :)









Mówiłam już, że uwielbiam wszystko, co wiąże się za starym stylem?
Jeśli nie, to mówię teraz. Kocham, uwielbiam, podziwiam, piękne prawda?
Jeżeli o poprzednich biblioteczkach mogliśmy pomarzyć, to co nam szkodzi o tych tutaj, albo choćby o tej po lewej, te mebelki, a o ilości książek już nie wspomnę.



Czytam cudowną książkę, już nie mogę się doczekać, kiedy napiszę dla Was jej recenzję. Nie chcę jeszcze zapeszać, bo wszystko może się wydarzyć, ale myślę, że będę ją Wam baaardzo polecać.
Skończyłam oglądać Sherlocka - genialny serial. Może ktoś się orientuje, kiedy 4 sezon
Wracając do biblioteczek marzeń, pierwszy post z cyklu, mam nadzieję, że Wam się podobał. Na kolejny przewiduję dziwne i dziwniejsze półki na książki
A na koniec, kto robi ze mną eliksir spełniający marzenia?

sobota, 2 sierpnia 2014

Łatwopalni

 

 

            Autor: Agnieszka Lingas - Łoniewska
            Tom: I
            Gatunek: literatura obyczajowa
            Wydawnictwo: FILIA
            Ilość stron: 275
            Ekranizacja: nie
 

 

 

Opis:
Podobno życie zatacza koła, samo decyduje jak poukłada nasze losy i wyśmieje się nam w twarz, mówiąc, że nie mamy nic do gadania. 
Monika żyje, ale jakby półżyciem, z dnia na dzień, byle do przodu, byle to się skończyło, najpiękniejszy okres w jej życiu minął wiele lat temu. 
Jarek człowiek ból, zdarzenia z przeszłości odcisnęły na nim piętno, którego nie sposób wymazać, zrobił coś, czego będzie żałował do końca życia, ciągle ucieka, bo nie chce obarczać swoimi troskami innych, żyjąc z kimś niszczy go powoli, w końcu go opuszcza, zatracając go całkowicie.  
Grzesiek, przystojny, bogaty, pewny siebie, człowiek, za którym szaleją kobiety, to on zranił Monikę, skazał ją na dziesięć lat koszmaru. Teraz jest żonaty, ma syna, ale dalej kocha swoją pierwszą miłość. Losy tych trzech osób pokrzyżują się, dosłownie i przenośnie, nic nie ułoży się dobrze, nic nie przyjdzie łatwo. 
Jak poradzą sobie bohaterowie? Choć właściwe pytanie brzmi: czy bohaterowie wyjdą z tego cało?, a może ich serca zostaną pogruchotane w drobny mak... Przekonajcie się sami.

 Recenzja:
Stoję przed wysoką półką, pełną książek, jakieś 2 metry(może trochę ponad) na 1,5 metra szerokości, nie to nie mój pokój, niestety(do tego pięknego widoku jeszcze dużo mi brakuje), to tylko jedna ze ścianek w bibliotece. Mój wzrok pada trochę powyżej wysokości oczu, czarny grzbiet, czerwony napis: ŁATWOPALNI. Wyciągam książkę i już wiem, że zabiorę ją do domu, nie czytam streszczenia na tylnej okładce, nawet nie spojrzałam na autora, bo ta książka do mnie przemówiła i nie miałoby to najmniejszego sensu.
Wieczorem, kiedy chciałam oddać się w ręce wyobraźni, spojrzałam na okładkę, polska autorka i wtedy poczułam wahanie, nie wiem dlaczego, ale zawsze do książek literatury współczesnej, naszych rodzimych autorów, podchodzę z rezerwą. Trochę to przykre, ale to jakby dzieje się podświadomie. W tym momencie część z Was pewnie mysli, że dzisiaj przyjęłam sobie za cel, aby Was zanudzić,mam nadzieję, że nikt takiego wrażenia nie będzie miał po skończeniu czytania recenzji, bo to jakby cios w plecy haha, ale do rzeczy.
Piszę to wszystko, bo chcę Wam powiedzieć, że "Łatwopalni" to książka, która odmieniła moje postrzeganie. Jest na prawdę dobra, czyta się ją lekko, niemal płynie po kartkach książki i tego chyba najbardziej brakowało mi w polskich obyczajówkach. Autorki zwykle siliły się, żeby ich język był wyszukany, często dialogi były jakby rozmowami dwóch profesorów w trakcie konferencji, pani Agnieszka postawiła na prostotę, która jest plusem, bo jest to prostota w dobrym stylu.
 
"Zatracenie było... było jedynym ich oczyszczeniem, a także odpowiedzią na to, co nie zostało wypowiedziane. Ich ciałą doskonale do siebie pasowały, znały się coraz lepiej, jedno wiedziało, czego pragnie drugie. Ich miłość fizyczna była częścią procesu, który się rozwijał, przenikał ich oboje, dając rozkosz i zrozumienie własnych potrzeb."  

Lekka nutka namiętności, której daleko do Greya, ale za to stanie się przyjemnością podczas czytania i nikogo nie zrazi.
Plusów jest sporo, nie spodziewałam się takiej lektury, ale nie obeszło się niestety bez małych potknięć. Brak oryginalności, ma się wrażenie, że to już było, ile razy czytaliśmy o dziewczynie, które wahała się pomiędzy dwoma miłościami, pewnie nawet nie liczycie, ja też nie, ale jest coś, co wyróżnia tą książkę, ten mały argument, który krzyczy z półki: bierz mnie! Ta historia, mimo wszystko jest jakaś inna, ciekawa, wciągająca, lekka mimo problemów, które są w niej opisane. Prostota łączy się z problemowością, a zarazem trudem i zawiłością ludzkiej natury. Czasem brakowało mi czegoś, co trudno mi zdefiniować, a co dopiero nazwać, ale ten brak nie był mocno odczuwalny, żałowałam też, że pewne "ciemne kwestie" z życia bohaterów nie zostały szerzej poruszone. 
"Bo wiem, że gdy się kogoś pozbawia życia, traci się jednocześnie część swojej duszy. I żadne odkupienie win, żadne wyrzuty sumienia nie będą w stanie tej puski zapełnić. Bo tę winę trzeba zabrać ze sobą do grobu." 
Podobno, gdy kobieta zmienia swoją fryzurę, to znak, że niedawno jej życie obrało nowy tor lub za nie długo podejmie decyzję, która wywróci wszystko do góry nogami. Monika to kobieta, której zmiany były potrzebne , czy ktoś wierzy w to co napisałam, czy nie, nieważne, główna bohaterka przeszła metamorfozę, ale co było iskrą zapalną jej zachowania... tego wam nie zdradzę.
Bohaterowie książki wyczuwalni, dobrze skonstruowani, ale jakoś niezbyt wyraziści, spędziłam z nimi świetnie czas, nawiązałam bliższy kontakt, ale jednak czegoś jeszcze mi brakowało.
Na ogromny plus zasługuje okładka i wspaniały tytuł, który mnie oczarował. Wydanie jest świetne, za co należą się brawa wydawnictwu Filia. Mimo, że to nie okładka gra główną rolę, to występuje na scenie jako pierwsza, więc czasem dziękuję Bogu, że niektóre książki mają wznowione wydania.
"Ludzie są tacy łatwopalni. Płoną i gasną, zanim słońce zdąży się schować za chmurami."
Polska powieść obyczajowa, którą musicie przeczytać, wchodzi ona w skład trylogii, której kolejnych części z pewnością będę poszukiwać. Świetne wydanie, to tylko odbicie lustrzane wnętrza, które jest równie dobre. Książka wciąga, zaczynamy i nawet nie wiemy, kiedy dochodzimy do końca, zasługa lekkości pióra autorki, dlatego wielkie brawa! Książka o bólu, utracie, tęsknocie, winie i próbie wybaczenia, sobie i innym, tak trudne tematy, ukazane w przystępny dla odbiorcy sposób. Polecam, bo książka jest warta przeczytania.

Moja ocena:
6,5/10
Wyzwania:
1. Przeczytam tyle, ile mam wzrostu +2,1cm = 73,1/160