Pokazywanie postów oznaczonych etykietą w podróży. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą w podróży. Pokaż wszystkie posty

środa, 9 marca 2016

Harry Potter i Książę Półkrwi z wizytą w Dziórawym Kotle

Przepowiednia wisi nad Harrym jak topór kata. Wszyscy wiedzą, że dla młodego czarodzieja jest ona jednoznaczna z wyrokiem śmierci. Jednak Potter naznaczony mianem Wybrańca, nie poddaje się, wierzy, że w końcu uda mu się zemścić na Voldemorcie, a tym samym pokonać największego czarodzieja czarnej magii.
W Hogwarcie wzmocniono straż, nałożono nowe zaklęcia, których nie da się tak łatwo zdjąć. Wydaje się, że jest to jedno z najbezpieczniejszych miejsc...

Mam 20 lat, a czytając Harrego śmieje się jak dziecko w podstawówce. Czy to nie wspaniałe, że książki, które wstępnie przeznaczone były dla dzieci, potrafią oczarować nawet dorosłego czytelnika. Moja mama po raz n-ty ogląda ze mną z zapartym tchem losy tego młodego czarodzieja, zatracając się po uszy w świecie magii.

To opowieść o przyjaźni, miłości, o wartościach tak wielkich, a przedstawionych na tak prostych przykładach. Każdy chyba marzył o miłości, która zaczęłaby się od wieloletniej znajomości podsyconej uczuciem, Ron i Hermiona, o prawdziwej przyjaźni, której idealnym przykładem jest ta rozsławiona już trójka bohaterów. Jednakże Harry Potter pokazuje o wiele więcej, można tu się doszukiwać najróżniejszych wartości, a znajdzie się na nią przykłady, wierność na dobre i na złe, bezinteresowność.
źródło
Książki o Harrym Potterze to wielopłaszczyznowe powieści dla każdego. Jednak w zależności od wieku, znajduje się w nich całkiem inne, nowe spostrzeżenia. Do tych książek można wracać, kiedy tylko się chce. Nie będę się rozpisywać, bo wiem, że każdy z Was już milion razy słyszał to imię i nazwisko i wie, że ta powieść stała się dla niezliczonej ilości czytelników klasyką. Wielu z Was zapewne wychowało się na książkach pani Rowling, dlatego też właśnie w tym momencie przejdę na inny temat, który założę się(o sernik, domyślicie się gdzie), że wywoła uśmiech na Waszych twarzach.



Ostrzeżenie dla mugoli, dalsza część postu może Was przerazić, to miejsce nie jest dla Was! 


Dziórawy Kocioł


Wyjątkowa wiadomość dla tych, którzy wciąż czekają na list z Hogwartu. W międzyczasie możecie wybrać się do Krakowa i poczuć odrobinę magii. Znaleźć się wśród swoich przyszłych kolegów z Gryffindoru, Hufflepuff, Ravenclaw, a może Slytherinu.
źródło
Na ulicy Grodzkiej, odbiegającej od rynku, otworzono Dziórawy Kocioł, ściśle nawiązujący do pubu w Londynie, utworzonego na wzór miejsca, w którym Harry z przyjaciółmi spędzali swój wolny czas. Słynącego z kremowego piwa, które możecie skosztować również w Krakowie.

Zacznijmy jednak od początku.
Pierwsze wrażenie, przyznam szczerze, trochę rozczarowujące, szukam nad wejściem wielkiego napisu "Dziórawy Kocioł", a zastałam tylko miotłę w drzwiach, której daleko do Nimbusa 2000. Nawet nie odważyłabym się jej porównać do Spadającej Gwiazdy (pierwotna miotła Rona). Wchodzimy jednak dalej i za kratami widzimy drugie wejście, tym razem już oznakowane, schodzimy do podziemi, a tam intensywny zapach świeczek, którym próbowana zamaskować nieprzyjemny zapach. Urok podziemi, potrafię wybaczyć, a nawet załatwię ozonator, byle przy następnej wizycie już go tam nie było.

Lada wygląda całkiem ok, dużo książek, wszystko urządzone na dość prosto-drewniany styl. Po kątach miotły, dużo lampionów ze świeczkami, lampki na suficie, kominek-cudo i sofy z odzysku, ale za to jak wygodnie. Klimat jest, choć widać, że wystrój po kosztach. Jednak mi on jakoś szczególnie nie przeszkadzał, właściciele ruszają i wierzę, że z czasem będzie tylko lepiej. Jednak co mnie bardzo, ale to bardzo raziło. W pierwszej sali, na ścianie, zdjęcie pociągu i nazwa peronu: 8 i 3/4, naprawdę? Aż mnie serce zakuło....


Przechodząc do menu, sporo osób na nie narzeka. No cóż, mogło być więcej zwariowanych nazw, ale moje serducho i tak skradł Prawie Bezgłowy Sir Nick, a że serniki kocham miłością ogromną, tamten podbił moje serce, nazwą, smakiem i wyglądem. No cudo! Polecam szczerze.
Oczywiście nie mogło obyć się bez spróbowania kremowego piwa. Zamówiłyśmy i dostałyśmy w trzech kuflach a'la słoiki. Bardzo dobrze się prezentowały, a co ze smakiem... W tym wypadku jest mi bardzo smutno, bo nawet nie wypiłam do końca, choć bardzo chciałam. Sądzę, że jest to jednak wina moich preferencji, nie przepadam za słodkimi napojami, a mieszanka mleka skondensowanego z karmelem i intensywnym cynamonem, zabiła moje kubki smakowe. To zdecydowanie nie dla mnie, ale znam osoby, którym ta 'mikstura' odpowiada, nawet bardzo. A i karmelowe piwo jest bezalkoholowe, żeby żaden fan/fanka %% się nie rozczarował/a.

W pubie jest oczywiście o wiele więcej do spróbowania, sok z dyni, Patolus Maximus, kanapki różnego rodzaju, kawy, można też załapać się na darmowe ciastko z wróżbą, jeśli wpadnie się gdzieś na promotora. Nam niestety się nie udało :(
Jest też możliwość wypożyczenia różnych gier, co tylko zachęca do odwiedzania tego miejsca z przyjaciółmi. Zabawna jest też możliwość przeniesienia się do Ministerstwa Magii, wszystko fajnie, gdyby napis na drzwiach TOALETY (:D), nie był sporządzony na zwykłej kartce z zeszytu... Ale pomysł dobry, czekam na poprawkę.


Dziórawy Kocioł to bardzo interesujące miejsce na mapie Krakowa. Warto je zobaczyć choćby dlatego, by poczuć się jak uczniowie Hogwartu w przerwie między transmutacją a eliksirami. Trzeba psychicznie przygotować się na spotkanie ze Snapem. Mimo kilku wad, szczerze polecam to miejsce i życzę
powodzenia właścicielom, a w imieniu płaskich portfeli studentów, proszę o wyrozumiałość cenową ;)

Kończąc swoje wywody, chciałam Was bardzo serdecznie zaprosić na stronkę "Droga do siebie", gdzie znajdziecie artykuł na temat piwa bezalkoholowego. Ja po przeczytaniu byłam w lekkim szoku, rzecz jasna pozytywnym.
Link do artykułu tutaj: klik


Wyzwania: Przeczytam minimum 52 książki w 2016r. - 2/52

poniedziałek, 15 lutego 2016

Spełniamy marzenia - koncert Imagine Dragons



Jedni marzą o białym ferrari, inni o mieszkaniu na Marsie, dla niektórych piątka z egzaminu to szczyt marzeń. Różnimy się tak jak to, czego pragniemy. Jednak każde marzenie, nie ważne jakiej wagi, uszczęśliwia. Sprawia, że do czegoś dążymy, że mamy cel, który staramy się osiągnąć. Człowiek z marzeniami jest intrygujący, człowiek, który spełnia marzenia jest niezwykle wartościowy.
Nie ważne czego pragniemy, jeśli tylko nikomu tym nie zagrażamy, to powinniśmy do tego dążyć, choćby chodziło o zwycięstwo w szkolnym konkursie recytatorskim.

2 lutego spełniłam jedno ze swoich marzeń. Opowiem Wam krótką historię jak to się zaczęło. Kilka lat temu ktoś z moich znajomych na fb udostępnił piosenkę. Rzadko, kiedy sprawdzam czego słuchają moi znajomi, ale akurat wtedy nacisnęłam 'play'. I zatraciłam się w tej piosence "Demons", słowa, melodia, energetyzujące wibracje w refrenie i ten teledysk. Kiedy pierwszy raz go obejrzałam, miałam łzy w oczach. Ta piosenka mnie porwała, słowa zakradły się do serca, a teledysk poruszył najwrażliwsze struny.
Słuchałam jej non stop. Wiele razy zasypiałam ze słuchawkami w uszach, wyobrażając sobie, że stoję w tym tłumie, wśród ludzi, pośród rozbrzmiewających się słów tej właśnie piosenki. Minęły 3 lata, a ona nadal tak samo mocno porusza moim serduchem.


Kiedy rok temu dowiedziałam się, że Imagine Dragons, zagra na polskiej scenie, byłam gotowa przejechać te 250 km do Łodzi, nawet rowerem, żeby tylko usłyszeć ich na żywo. Bilet kupiłam kilka dni później i tak czekał on aż do lutego, tego roku. Dzięki Bogu geniusz ludzki wymyślił pociągi, więc nie musiałam ściągać ze strychu swojego składaka :D
Modliłam się tylko, żeby żaden ważny egzamin nie wypadł mi w tym dniu. Sesjo tyś dla studentów spełnieniem marzeń... Daję słowo, Bóg słucha naszych próśb. Jedyne co musiałam zrobić dzień później, to przyjechać na 12.30 na uczelnie i odpowiedzieć na kilka pytań w celu zaliczenia ćwiczeń. Połowa Polski w nocy, w dzień kilka przystanków. Co to jest z mierzyć się oko w oko ze swoim profesorem po nocy pełnej wrażeń. :O

Ale powoli. Zacznijmy od początku:

Przed Atlas Areną znalazłyśmy się już półtorej godziny wcześniej, przynajmniej 50 osób stało w kolejce przed nami. Zmarzłyśmy jak nie wiem, ale warto było czekać. Bilety kupiłyśmy na płytę, dlatego też zależało nam, żeby wejść jak najwcześniej w celu zajęcia sobie lepszych miejsc.
Gdy wybiła 19.30 na scenę wszedł polski zespół, supportujący Smokom, Lemon. Nie radzili sobie źle, ale niestety, nie był to dobry zespół do rozgrzania ludzi przed ID.



Razem z przyjaciółką, czekałyśmy z niecierpliwością na pierwsze rozbrzmienie nutek z płyty Dragonsów. Podekscytowanie można było wyczuć w powietrzu. To jest takie cudowne uczucie być wśród ludzi, którzy podobnie jak Ty, są zafascynowani tym samym. Na trybunach rozświetliły się lampki, robili fale, coś pięknego. Kilkakrotnie ktoś pod sceną symulował wejście zespołu. Rozbrzmiewały krzyki, dopiero po chwilii orientowaliśmy się, że to jeszcze nie ten moment.

Dan Reynolds - wokalista ID <3
zdj pochodzi z otchłani internetów

I w końcu Atlas Arena zalała się słowami piosenki "Shots". Ludzie śpiewali, skakali, machali rękami. Wszyscy daliśmy się ponieść muzyce. Byliśmy "my" a nie ja i ktoś obok mnie. Śpiewaliśmy razem z Danem, 'Radioactive', 'It's time', 'I'm so sorry' - piosenki, przy których z każdego aż kipiała energia. Rockowe brzmienie ostatniej z nich sprawiło, że sala huczała. Niesamowite emocje. Dzięki akcji - Poland is Bleeding Out, mogliśmy usłyszeć piosenkę 'Bleeding Out' tak rzadko pojawiającą się na trasie S+M. Jestem ogromnie wdzięczna <3
Zaraz na początku występu zespół wykonał cover Alphaville - 'Forever young' - chyba każdy zna refren tego utworu i chyba każdy w tamtej chwili razem z Danem śpiewał, że chce być wiecznie młody, że chce żyć wiecznie albo nigdy. Piękna chwila <3

Ich piosenki wiążą się z wieloma momentami z mojego życia. Niektóre są piękne, inne dodają energii. Przy wszystkich można się dobrze bawić. Jednak kiedy zabrzmiało "Demons", złapałyśmy się z Kingą za ręce i słuchałyśmy. Poczułam ciarki i wiedziałam, że warto było czekać, że warto spełniać marzenia, nawet jeśli to nie lot w kosmos, a koncert ulubionego zespołu.
Myślę,tfu mam nadzieję, że każdy z Was, ma taką piosenkę, przy której potrafi się zatracić, zamknąć oczy i wyobrazić sobie, że ona jest tylko o nim, tylko dla niego. I wyobraźcie sobie, że słyszycie ją na żywo. Przeżycie, które ciężko opisać. Pewnie nie każdy szaleje za ID tak bardzo jak ja i pewnie zdarzą się osoby, które o nich nawet nie słyszały. Dlatego zachęcam do wysłuchania tych wszystkich utworów, o których wspomniałam, ale jeśli kogoś zainteresowałam, nieco bardziej, niech sprawdzi setliste z koncertu - klik.Warto znać, zespół bo z każdą płytą staje się coraz lepszy. Oby nie stracili tego 'czegoś', co sprawia, że ich piosenki chwytają, mnie i wielu innych fanów za serce.


Po koncercie wybrałyśmy się na piwko, nucąc pod nosem 'tam tara ram tam empty space'. Czekałyśmy na dworcu 4h. Pozdrawiam chłopaka, który rozruszał towarzystwo chodząc z przenośnym głośniczkiem i śpiewając piosenki Dragons'ów. Uwielbiam takich ludzi. Wiele osób śpiewało z nim, co samo w sobie było genialne :D
Na mieszkanie wróciłam między 7 a 8 nad ranem, 3h snu i jadę na uczelnię. Ledwo żywa, kontaktująca przez pół, wyglądająca jak nieboskie stworzenie. A z twarzy nie znikał uśmiech. Takie przeżycia dodają powera, takie wspomnienia sprawiają, że chce się więcej.
Imagine Dragons to jeden z dwóch zespołów, które marzyłam zobaczyć na żywo. Mój kolejny cel to Green Day i tylko czekam na ten dzień, kiedy znów ruszą w trasę koncertową. Tym razem biorę bilet pod samą sceną. Aż chce się sprzątać hotele haha (moja weekendowa praca) :P


Kto z Was jedzie ze mną na Imagine Dragons, jeśli znów odwiedzą Polskę? :D