Witam wszystkich bardzo serdecznie. Mam zaszczyt zaprosić Was na recenzję serialu, który stał się moim małym odkryciem tego roku. Ja, nałogowy serialomaniak, który ogląda ich więcej niż jest w stanie wymienić w ciągu godziny. Zaufajcie mi i dajcie mu szansę, a zaskoczy Was bardziej niż śnieg w Wigilię.
Szpital to tak przedziwne miejsce, w którym możemy usłyszeć najwięcej kłamstw, najszczersze słowa, najpiękniejsze wyznania miłości i najgorliwsze modlitwy. Zobaczyć ludzkie twarze, z których nareszcie zdjęto maski, nie chodzi o makijaż, a sztuczny uśmiech, o wypisany napis na twarzy "wszystko w porządku/czuję się świetnie". Tutaj się odkrywamy, kurtyna powoli odsłania scenę i stajemy się sobą.
Szpital to miejsce pożegnań, nowych początków i tragicznych zakończeń. Tutaj odkrywamy, co znaczy dla nas życie i druga osoba. To miejsce, które budzi przerażenie, nieraz odrazę, napawa nas lękiem, ale także w tym miejscu rozgrywa się życie, które czasem jest najnormalniejsze w swojej nieprzeciętności.
Red Band Society to serial, którego akcja jak już pewnie się domyślacie, rozgrywa się w szpitalu dziecięcym. Całą historię usłyszymy z ust chłopca o imieniu Charlie, powiecie nic niezwykłego, może i nie, ale jeśli dowiecie się, że jest on w stanie śpiączki, myślę, że inaczej spojrzycie na całą sytuację, bo ta historia jest niezwykła.
Nastolatkowie czekają na przeszczepy, przechodzą chemioterapię, walczą z anoreksją, to tylko część ich problemów, bo na horyzoncie pojawia się siostra Jackson, postrach szpitala. Osoba o olbrzymim sercu. Perypetie bohaterów zawarte w zaledwie 13 odcinkach, rozbawią Was wielokrotnie, napełnią optymizmem i nieraz wywołają przejmujący smutek. Wszystko to będzie idealnie ze sobą współgrać, nawet nie spostrzeżecie, kiedy zatopicie się w tej historii, a gdy nadejdzie koniec, zaskoczenie murowane. Wygrana w zdrapce to przy tym pikuś.
Pokochałam ten serial od pierwszego odcinka, komedio-dramat, który rozbawi i wywoła łzy. 13 odcinków trwających zaledwie 40 min. Serial jest niezwykle wartościowy, więc myślę, że ten czas dla nikogo nie wyda się stracony, a może lepiej, zostanie uznany za bardzo dobrze spędzony.
Octavia Spencer, aktorka, która wcieliła się w rolę siostry Jackson jest genialna. Bezkonkurencyjna postać w całym serialu. Jej szorstki charakter to tylko maska, pod którą ukrywa swoje ogromne i empatyczne serducho. Jest bohaterką dzięki, której niejednokrotnie wybuchniecie niekontrolowanym śmiechem.
Jedynej postaci, której nie byłam w stanie znieść, była Emma. Dziewczyna chora na anoreksję, wybranka Leo, nie, nie byłam zazdrosna. Zrozumiecie, gdy poznacie jej charakter.
Serial posiada wiele więcej barwnych postaci, każda wnosi coś od siebie, sprawia, że bez niej to nie byłoby już to samo.
Ścieżka dźwiękowa jest cudowna. Wiem, że każdy z nas ma inny gust muzyczny, ale są piosenki, przy których niemal każdy nie może przejść obojętnie. Tutaj znajdziemy, a raczej usłyszymy takich wiele. Niektóre z nich wciąż grają mi w uszach.
Nie potrafię w słowach oddać klimatu tego serialu, ale zaufajcie mi i obejrzyjcie pierwszy odcinek, wtedy stwierdzicie, czy rzeczywiście warto poświęcić mu czas. Choroba, siła, miłość, przyjaźń, stowarzyszenie czerwonych opasek. Tyko 13 odcinków, które przez krótki czas staną się Waszym nałogiem, krótki, bo niestety produkcja serialu została anulowana, co złamało mi serce. Fox i ABC Studios nie doszły do porozumienia. Zgoda buduje, a niezgoda rujnuje. Przykra wiadomość dla fanów, których ciągle przybywa...
Moja ocena:
8/10
"To, co boli to nie to, że jej nie ma. To co boli, to pamiętanie, że ona kiedyś tam
była. Ale potem z czasem, wspomnienia też przestają boleć."
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za każde pozostawione słówko :D