sobota, 24 stycznia 2015

"Cel czyni ofiarę"-opowiadanie-odsłaniam swoją duszę

 -Chcę się zabić- usłyszałem z celi obok.
-Nie zrobisz tego, za dwa lata wyjdziesz. Zapomnisz. Pozwól, że coś ci opowiem:


Minęły trzy lata, długie dni, miesiące, godziny, wyjęte z mojego życia jak kartki wyrwane z notatnika, wrzucone w ogień, by spłonęły, bo były już niepotrzebne. Nienawidziłem swojego życia, tego co zrobiłem. Była piękna, długie, jasne włosy. Pamiętam, że na początku naszej znajomości, kiedy na nią patrzyłem, peszyła się i odwracała wzrok. Zawsze się wtedy uśmiechałem, była taka niewinna.
Kiedy pierwszy raz przestąpiłem progi więzienia, nic nie czułem. Nie bałem się, nawet nie myślałem, pustka, szedłem przed siebie, znajdując się w letargu. Nie żałowałem swojego czynu. To zrozumiałem zupełnie później. Kim byłem? Kim ja w ogóle byłem?”- W oczach stanęły mi łzy.
„To zaczęło się kilka tygodni wcześniej, albo właściwie trwało już od miesięcy, a może lat. Kolejny piorun rozdarł ciemne morze nieba. Burza odchodziła, mój seans się kończył. Nie przeszkadzało mi mokre ubranie, liczyła się chwila. To był mój czas, a przyszłość będzie jej. Ona była czarująca, mimo swojego wieku, dojrzała. Jeszcze się nie kochaliśmy. Teraz wiedziałem, że zasłużyłem, muszę jej tylko powiedzieć, będzie szczęśliwa. Zatarłem ręce z zadowolenia.
Kilka godzin później znalazłem się pod jej domem, musiała usłyszeć silnik samochodu, bo wybiegła na ganek. Uśmiechnięta, w żółtej sukience, wyglądała jak mała dziewczynka, ale jej twarz, wydawała się taka dorosła.
-Wsiadaj, pokażę Ci coś. - rzuciłem, udając obojętność.
-Już nie mogę się doczekać- powiedziała wsiadając do samochodu, a później zostawiła krótki pocałunek na moich ustach. Gdy dotarliśmy na miejsce, poprowadziłem ją w kierunku urwiska. Chciałem jej wszystko wytłumaczyć.
- Pamiętasz jak opowiadałaś o dziewczynie, której nienawidzisz, mówiłaś, że oddałabyś wszystko, żeby tylko zniknęła?- popatrzyła na mnie podejrzliwie - Twoje marzenie się spełniło, kotku. Teraz wszystko będzie dobrze, już nikt nie będzie stał na twojej drodze.- Stanęliśmy na brzegu przepaści, wskazałem palcem na coś leżącego na kamieniu, tuż przy brzegu. Trudno było dostrzec piękne rysy twarzy tej młodej dziewczyny. Może w innym życiu bym się w niej zakochał, była ładna, zdrowa i miała charakter, to jak się broniła, nie poddała się do samego końca, ale teraz była ona, a tamta leżała martwa na dnie przepaści.
-Larysa?!- wrzasnęła. Wyglądała jakby nagle oszalała. Zaczęła się cofać, niebezpiecznie blisko krawędzi.
- Stój- krzyknąłem- to dla ciebie, powinnaś się cieszyć, czemu nie jesteś mi wdzięczna?!”

-Dziewczyna w żółtej sukience leżała blisko tamtej, wyglądała jak lalka, a wiesz czego wtedy tylko żałowałem, nie jej śmierci, ale tego, że znów jest z tamtą, a przecież miałem ją od niej uwolnić. Biorę leki i to tylko dzięki nim, widzę, że jestem zły. Mi nic już nie pomoże, ale ty nie możesz się zabić.

Dwa lata później w gazecie ukazał się fragment wypowiedzi mężczyzny, skazanego za handel marihuaną: „Ten mężczyzna uratował mi życie. Byłem zdecydowany, ale jego opowieść... Mimo tego, że popełnił niewybaczalny czyn, przyczynił się do śmierci dwóch młodych kobiet, znalazło się w nim ziarenko dobra, które ocaliło mnie przed samym sobą.”

 
źródło

 Kochani dziękuję za przeczytanie, czekam na szczere opinie, nie krępujcie się, doskonale wiem, co to konstruktywna krytyka. Jeśli Wam się spodoba, utworzę taki cykl i raz na jakiś czas, odsłonię przed Wami trochę mojej chorej wyobraźni.
A teraz biegnę się uczyć, 4 egzaminy w następnym tygodniu, trzymajcie kciuki. Zaległości nadrobię, obiecuję. :D

PS. Opowiadanie brało udział w konkursie, publikowane w trochę innej wersji, <ta jest ulepszona> i pod innym tytułem. :D

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za każde pozostawione słówko :D